W końcu przyszła prawdziwa wiosna, a nawet od razu lato! Cudowne wiosenne zapachy kwitnących drzew, rzepaku, ziemi, nagrzanego słońcem powietrza, soczysta i gęsta zieleń, ptaki, owady - życie! W taką pogodę aż żal nie wychodzić z domu. Pomimo "wykończenia" po jodze i spacerze przed nią, po południu wyciągnęliśmy Zuzię z domu i pojechaliśmy do Parku Krajobrazowego Doliny Bystrzycy.
Jedno z naszych ulubionych miejsc (i wycieczek rowerowych) to fragment tego parku od Gałowa do Pałacu Aleksandrów w Samotworze i rejon w pobliżu Karczmy Rzym. Planowaliśmy posiedzieć nad rzeką od koło samego pałacu, ale niestety, okazało się, że jest on zamknięty i wejście zagrodzone... Jeszcze niedawno był tam hotel, odbywały się wesela, jadłam tam kiedyś śniadanie, a nad rzeką przy pałacu nieraz huśtałyśmy się i odpoczywaliśmy na wygodnych leżakach. Szkoda....
W szpitalu sąsiad taty opowiedział mi historię swojego życia.... Jego ojciec był znanym profesorem politechniki we Lwowie, a po przeprowadzce do Wrocławia w maju 1945, zaczął organizować szkoły średnie. Znajomy pan ochroniarz, który znał mnie z widzenia ze Złotnik, pozdrowił mnie serdecznie.
"nie jestem sama
ze mną jest woda
która patrzy moimi oczyma
uśmiecha się moimi ustami
i nasłuchuje
tysiąca słów złotych słonecznych
uskrzydlone słowa
ptactwo pierzaste
chmury was nade mną
jak pocałunki
garniecie się do rąk do ust
i wszystko płonie
rozsypane w słońcu
nie jestem sama
ze mną jest trawa
której każde źdźbło
powtarza kształt moich palców"
/H. Poświatowska - niedawno była jej 80-ta rocznica urodzin/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz