Ten dzień zawsze kojarzy mi się z
urodzinami mojej rosyjskiej koleżanki Kiry, którą poznałam ponad 20 lat temu w
Anglii. Wtedy, oglądaliśmy też u niej i jej katalońskiego męża Eurowizję i
wykonawców z naszych różnych krajów. Było bardzo rodzinnie i radośnie. W 2005
miałam szczęście odwiedzić ją w Nowosybirsku, a właściwie Miasteczku
Akademickim, który jest jakby niezależnym miastem. Sama podróż jest tematem na
osobną historię, ale najważniejsze jest, że nadal jesteśmy w kontakcie.
Miło było też zobaczyć piękne
zdjęcie zjawiskowej Beci, która pojawiła się na FB. Oczywiście lepiej byłoby na
żywo, ale zawsze to coś.
Po późnym przyjeździe do domu odkryłam
jak jest cudnie ciepło. Resztką sił wybrałam się na spacer do lasu, którego
zieloności i przestrzeni bardzo mi brakowało. Jak tyle wyszłam, odurzyły mnie
cudowne zapachy ciepłego wiosennego, a nawet letniego wieczoru. Pachniało
nieziemsko niebiańsko! Przeszłam najpierw przez łąkę i wzdłuż lasu i
zachwyciłam się nieustającym głośnym ptasim koncertem pełnym niesamowitych
różnorodnych dźwięków. W lesie zatrzymałam się i nagle przede mną przemknęły
dwa prześliczne kolorowe dzięcioły goniąc się nawzajem z drzewa na drzewo. Spektakl
trwał długa cudowną chwilę i w międzyczasie przyłączyły się dwa inne ptaki,
jeden duży, drugi mały. Wgapiałam się w nie bez ruchu z szyją wyciągniętą do
góry (dobry lifting!;-) i przy okazji wypatrzyłam bardzo ciemne chmury. Na
szczęście udało mi się uciec do domu przed mocniejszym deszczem.
Po deszczu też cudownie
pachniało, nawet jeszcze piękniej! Szłam powoli do szpitala upajając się tymi
zapachami.… W końcu było ciepło!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz