Dziś zrobiłam sobie jednodniowy detoks na monodiecie – czyli cały dzień jadłam tylko…. indyjskie kitcheri.
Zmotywowała mnie do tego autorka książki „Happy Uroda” Kasia Bem i
jej przepis na kitcheri był wystarczająco dobry, żeby jeść tę potrawę przez
cały dzień. Wcześniejsze, które robiłam, było zbyt mdłe i byłam w stanie zjeść
je tylko raz. Kitcheri wspomaga metabolizm, podkręca ogień trawienny i cudnie
pachnie, kiedy się je przyrządza. Podstawą jest ryż basmati i łuskana fasolka
mung, którą najłatwiej kupić w sklepie internetowym Little India. Ryż i fasolkę
(lub soczewicę) płucze się i potem moczy się przez 30 min. W międzyczasie rozpuszczamy masło ghee (polecam firmy „Palce lizać” od szczęśliwych bieszczadzkich krów),
które samo w sobie tak cudownie pachnie, że chciałoby się jej jeść palcami:-). Na rozgrzane masło wrzucamy przyprawy w nasionach:
gorczycę, kolendrę, kminek, koper włoski. Potem plasterki imbiru i przyprawy w
proszku: kurkumę, dużo garam masali, pieprz i sól. Gdy to się fajnie upraży
dorzucamy warzywa pokrojone w kostkę lub słupki. Ja dzisiaj miałam marchewki,
buraczki i cukinię (wcześniej robiłam z dynią i rodzynkami). Dusimy je chwilę w
przyprawach, dodajemy ryż i fasolkę mung i zalewamy gorącą wodą, do trzech cm
powyżej. Dusimy wszystko przez ok. 15 min, tak żeby ryż i fasolka były
mięciutkie. Ta potrawa jest bardzo lekkostrawna, dlatego można ją jeść co dwie godziny. W międzyczasie piłam ziołowe herbatki, głównie z
pokrzywy.
Po wsypaniu ryżu i fasolki mung
Gotowe!
Generalnie czułam się głodna i w pewnym momencie słaba, ale wcześniej
byłam na jodze i na cudnym spacerze w lesie (z Zuzią, ptakami i motylami!),
potem siedziałam na balkonie w słońcu i tak mnie to wszystko zmorzyło, że
musiałam się położyć. Po wstaniu już było lepiej, zrobiłam sobie małe spa – kąpiel w soli i
sodzie oczyszczonej (na pozbycie się toksyn przez skórę) z dodatkiem pachnącej
soli, potem peeling, serum, maska, krem wraz z gimnastyką i rozgrzewającym masażem twarzy, również na
podstawie książki Happy Uroda.
Do tego drzewa mocy się przytulałam!
Dzisiaj, 72 lata temu, niemiecka Festung Breslau skapitulowała i w Willi Colonii przy ul. Rapackiego na Krzykach generał Niehoff podpisał kapitulację w obecności generała Armii Radzieckiej Głuzdowskiego.
A, chyba zapomniałam o takiej potrawie. To coś jak biryani :)
OdpowiedzUsuń