poniedziałek, 15 maja 2017

Nie mogłam się powstrzymać od zrobienia tego zdjęcia. Na żywo było jeszcze cudniej. Zdjęcie zrobiłam wracając do domu po długim (ostatnim) zebraniu w szkole Natalki, klasowym i Rady Rodziców.  Nasz wychowawca niestety nie mógł być, bo musiał iść na badanie do szpitala. Zebranie prowadziła wspaniała polonistka, "postrach szkoły", ale taki, którego się bardzo dobrze wspomina. O paniach od francuskiego, chemii i fizyki nie możemy tego powiedzieć, ale doceniam to, że można dyrekcji szkoły przedstawić problem, wyrazić swoje zdanie, choć mało potem się zmienia, w zasadzie nic. Dyrekcja podejmuje dialog z rodzicami, wysłuchuje, jest otwarta i miła atmosfera, ale efekty potem żadne. Jako przewodnicząca RR (ostatnia w historii tego gimnazjum) mogłam otwarcie wyrazić swoje zdanie na temat oceny pracy nauczycieli, o którą dyrekcja poprosiła Radę Rodziców. Nauczycielka od fizyki i chemii jest w tym roku na zastępstwie i wszystkim uczniom (całej szkoły) oceny spadły o jeden lub dwa stopnie niżej. Pomimo długich kolejek do niej na konsultacjach i uczniów ciągle poprawiających  sprawdziany i kartkówki, Pani nie widzi w swoim stylu nauczania  i braku jego efektów niczego złego. Szkoda tylko, że to może wpłynąć na przyszłość uczniów - bo dla systemu rekrutacyjnego liczą się tylko punkty, a im słabsza ocena, tym mniej punktów. Wychowawca i polonistka namawiają nas do walki o dzieci i napisania pisma w tej sprawie. Wcześniejsze rozmowy nic nie dały. Nie wiem już sama, czy to robić. Ale ogólnie jestem podbudowana rodzicami myślącymi podobnie, wyznającymi podobne wartości, tworzącymi coś w rodzaju jedności.  

W szkole spędziłam ponad trzy godziny. Potem dwie rozmowy - jedna w sprawie kursu normalizacji, który we Wrocławiu organizuje Julia z Warszawy, druga z Iwoną do której wysyłam bardzo ciepłe myśli z powodu śmierci jej teścia, bliskiego kuzyna i choroby krtani. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz