czwartek, 30 marca 2017

Wstawiam fragment artykułu Jean Marca Dupuis, który promuje naturalne terapie, mówiący tak naprawdę o potrzebie miłości, a nie tylko o wegetarianizmie. Nie chcę promować diety bezmięsnej, choć jestem jej zwolenniczką - wstawiam ten tekst, gdyż bardzo pokrywa się z rozmowami zasłyszanymi przeze mnie ostatnio w szpitalu. Tato ma znowu nowego sąsiada. Pana, który zasłabł na chodniku i nic więcej już nie pamięta. Może tylko leżeć. Wczoraj gdy przyszłam, tato "zapoznawał" się z nowym sąsiadem. Chciał go pocieszyć i powiedział, że świat jest piękny, pomimo wszystko. Na co Pan odparł: "Świat jest piękny, jak jest się młodym, a teraz to już...". Na co mój tato, Mistrz Optymizmu, po tych wszystkich przejściach, powiedział: "Świat jest taki, jakim go Pan sobie stworzy." - normalnie dech mi wtedy zaparło! To ja tyle mądrych książek musiałam przeczytać, żeby do tego dojść ;-), a tato tak sobie to powiedział, niby nic. Potem jeszcze dodał, że jest jeszcze drugi świat - wieczność. Mądrość duchowa i życiowa w pigułce! Sąsiad mówił też o samotności - i pomijając takie fundamentalne sprawy, jak owdowienie, czy opuszczenie przez dzieci, niestety miał rację, bo dzisiaj rano nie miał nawet jak otworzyć sobie sam paczki ciastek, a wczoraj miał problem z samodzielnym napiciem się (dobrze, że przyniosłam tacie słomki, to dałam mu jedną). 

"Leonardo da Vinci był wegetarianinem. Nie rozumiał, ani dlaczego, ani, w jaki sposób ludzie mogli zamienić się w „cmentarzysko zwierząt”, zjadając wszystkie te martwe zwierzęta ze swojego talerza:
„Człowiecze, jeśli jesteś naprawdę, jak się zowiesz, królem zwierząt, rzekłbym raczej – królem bestii i największą z nich wszystkich! – dlaczego zadowalasz swoje podniebienie swoimi poddanymi, z powodów które czynią z ciebie cmentarzysko wszystkich zwierząt? […] Czyż Natura nie wytwarza w swojej obfitości prostych pokarmów pochodzenia roślinnego? A jeśli nie zadowalają cię takie proste pokarmy, to dlaczego nie sporządzisz z nich bardziej wyszukanej mieszanki?”.

Już od bardzo dawna filozofowie zadawali sobie pytanie co do zasadności i moralności zjadania zwierząt.

Przedsokratejski filozof Pitagoras (tzn. żyjący w czasach przed Sokratesem, a zatem wcześniej niż w V. w. p.n.e., w Atenach), dziś wspominany przede wszystkim ze względu na swój wkład w rozwój nauk matematycznych, był pierwszą znaną postacią promującą wegetarianizm. Jego zdaniem, jedzenie zwierząt było zastrzeżone dla bogów, którym składano krwawe ofiary.

Żywienie zwykłych śmiertelników miało się opierać na warzywach. Jego uczniów zwano légumistes. Byli to pierwsi wegetarianie, których wspominamy (być może w czasach prehistorycznych żyli ludzie, lub ich przodkowie, żywiący się wyłącznie roślinami, ale to tylko przypuszczenia).

Zadowalanie się warzywami i owocami, rezygnacja z mięsa, ryb, a czasem również i z jaj i nabiału początkowo miało konotację moralną lub związaną ze składaniem ofiar.
Z tego względu to właśnie cywilizacje i grupy społeczne zachwalające wstrzemięźliwość, opanowanie, pewnego rodzaju rygor i trzeźwość miały tendencję do wegetarianizmu.

Wśród chrześcijan okres postny (piątki oraz Środa Popielcowa w Wielkim Poście i wigilia Bożego Narodzenia w Adwencie) charakteryzuje się zakazem spożywania pokarmów mięsnych (zwierzęcych). W takie dni jadano więc „po wegetariańsku”, aby się uświęcić oraz wzrastać moralnie i duchowo.

Święty Benedykt, który w 529 r. założył zakon benedyktynów, narzucił swoim mnichom dietę wegetariańską. Zakon trapistów, od samych swych początków w XVI w., sprzeciwiał się surowo spożywaniu mięsa, jaj i innych pokarmów pochodzenia zwierzęcego.

Współczesny kościół adwentystów dnia siódmego gorąco zachęca swych wyznawców do wegetarianizmu.

W hinduizmie, sikhizmie czy buddyzmie wegetarianizm wiąże się również z brakiem przemocy. Obecnie ponad 30% ludności Indii to wegetarianie, w wersji hindu wykluczającej spożywanie jaj.
Dziś temat ten stał się bardzo modny.

Czynić dobro wokół i dla siebie

Na Zachodzie wegetarianizmu broni się jako najbardziej etycznej opcji dla planety, ale zarazem dla człowieka, gdyż dietę wegetariańską przedstawia się jako najzdrowszą, niezależnie od korzyści dla środowiska naturalnego płynących z jej stosowania.

Jeśli dobro można czynić wokół siebie, jednocześnie czyniąc dobro dla siebie, trzeba być głupim, by tego nie robić.

Z perspektywy naukowej: dieta wegetariańska obecnie świetnie się broni – nawet, jeśli w Europie nie ma na jej temat zbyt wielu dyskusji.

Doktor Dean Ornish nie jest szeroko znany w Europie, ale jest on amerykańskim odpowiednikiem europejskich twórców diet takich jak Montignac czy doktor Cohen.

Trzydzieści lat temu przeżył swoje pięć minut sławy, kiedy zastosował dietę wegetariańską niskotłuszczową w leczeniu swoich pacjentów cierpiących na choroby układu krążenia.
Zgłaszały się do niego wszystkie gwiazdy Hollywood. Być może pamiętasz – to były lata osiemdziesiąte, kiedy tłumaczono wszystkim, by unikali wszelkich tłuszczów zwierzęcych, jedli sałatki bez sosu winegret, pieczywo bez masła, pieczywo razowe, wyroby 0% tłuszczu, margarynę roślinną.

Doktor Ornish był jednym z propagatorów tego ruchu: badacz z uniwersytetu w Kalifornii, został jednym z pionierów Lifestyle Heart Trial, długoterminowego rygorystycznego badania klinicznego, które wykazało zmiany trybu życia mogące spektakularnie wpłynąć na poprawę stanu zdrowia osób cierpiących na choroby naczyń wieńcowych, bez korzystania z chirurgii ani z leków antycholesterolowych. Jego dieta polegała na jedzeniu wielu owoców, warzyw i razowych produktów zbożowych z pełnego przemiału, przy jednoczesnej suplementacji witaminy B12 i kwasów omega-3.

Mięsa, tłuszczu, alkoholu, cukrów prostych i nabiału należy jak najbardziej unikać.

Dieta wegetariańska jest bogata w składniki żywieniowe chroniące przed chorobami naczyń wieńcowych (tętnic doprowadzających krew do serca), takie jak: przeciwutleniacze, rozpuszczalny błonnik, pochodne kwasu foliowego, witaminy i prowitaminy (karotenoidy i flawonoidy). Charakteryzuje ją także właściwa proporcja kwasów tłuszczowych omega-6 do omega-3.

Dieta ta jest jednocześnie niskocholesterolowa, uboga w tłuszcze nasycone i kwasy tłuszczowe trans.

Słowo na temat tłuszczu

Przyznaję, że doktor Ornish wydaje się być nieco „przestarzały” ze swoimi poglądami na temat tłuszczu i cholesterolu.

Najnowsze badania wykazują, że tłuszcze nasycone oraz cholesterol nie są wcale trucizną, wręcz przeciwnie – mają one do spełnienia ważną rolę w organizmie, zwłaszcza w zakresie wytwarzania hormonów.

W artykule opublikowanym w American Journal of Clinical Nutrition, naukowcy przeanalizowali 21 badań, w których obserwacji poddano blisko 350 000 mężczyzn i kobiet na przestrzeni dwudziestu trzech lat. Stwierdzili oni, że osoby jedzące najwięcej tłuszczów nasyconych wcale nie ponosiły większego niż inni ryzyka zawału ani innych chorób serca czy układu krążenia.

Problem tej diety polega na tym, że trudno ją stosować na dłuższą metę. Osoby odżywiające się w ten sposób są głodne, nudzi im się jedzenie pokarmów bez smaku.

Tłuszcz odgrywa bardzo ważną rolę w podtrzymywaniu i uwydatnianiu zapachów. (Łatwo to zauważyć, kiedy mięso w sosie spadnie Ci na ubranie...)

A mimo to, badaniom i dyskusjom na ten temat nie ma końca. Jeśli o mnie chodzi, myślę, że dieta bez tłuszczu i bogata w warzywa może być wskazana, a wręcz konieczna i zbawienna w przypadku osób cierpiących na dużą nadwagę, otyłość i zaburzenia pracy serca.

Jeśli chodzi o dietę Ornish, badania wykazały znaczną poprawę wagi ciała, spadek ciśnienia tętniczego, spowolnienie rytmu pracy serca w spoczynku oraz lepszą jakość życia, w tym także lepsze samopoczucie.

Ale zarówno doktor Ornish, jak i wegetarianie zrozumieli coś bardzo ważnego: samo stosowanie diety nie wystarczy. Dieta będzie skuteczna, jeśli towarzyszyć jej będzie radzenie sobie ze stresem, umiarkowana aktywność fizyczna i wsparcie emocjonalne.

Wraz z dietą, wsparcie emocjonalne

Zdaniem doktora Ornisha, największym zagrożeniem dla pacjentów z nadwagą, otyłych, cierpiących na choroby serca lub cukrzycę jest przede wszystkim… zagrożenie samotnością i osamotnieniem.

„Współczesna medycyna ma tendencję do skupiania się na aspektach fizycznych i mechanicznych: leki, zabiegi chirurgiczne, geny, mikroorganizmy, komórki, cząsteczki – wyjaśnia. A jednak, żaden z czynników nie ma większego wpływu na jakość życia, zagrożenie chorobą i ryzyko przedwczesnej śmierci, co samotność i osamotnienie: ani dieta, ani tytoń, ani sport, ani stres, ani genetyka, ani lekarstwa, ani chirurgia”.

Zdaniem doktora Deana Ornisha, miłość i bliskość – nasza zdolność do nawiązania relacji z samym sobą i z innymi – znajdują się u źródła naszego dobrego samopoczucia i stanowią najlepszą obronę przeciw chorobie. Jeśli nam tego brakuje, to w ostatecznym rozrachunku stajemy się smutni, nieszczęśliwi i chorzy. Ale dzięki wsparciu i miłości możemy wyzdrowieć.

„Gdyby znalazł się nowy lek o takiej skuteczności, to wszyscy lekarze w kraju zalecaliby go wszystkim pacjentom. Błędem zawodowym byłoby nieprzepisanie go. A mimo to, po ukończeniu studiów, my, lekarze, z bardzo nielicznymi wyjątkami, nie wiemy zbyt wiele o leczniczej potędze miłości i bliskości".

Duchowe i emocjonalne choroby serca

Doktor Ornish uważa, że największą epidemią na Zachodzie nie są wcale choroby serca jako organu, ale to, co nazywa „duchowymi i emocjonalnymi chorobami serca”.

Głębokie poczucie samotności, osamotnienia, wyobcowania i depresji, zataczające tak szerokie kręgi w naszej cywilizacji, odpowiada załamaniu się struktur społecznych, którym niegdyś zawdzięczaliśmy poczucie sensu i przynależności do pewnej wspólnoty. Ocenia on, że to jest przyczyną choroby, cynizmu i przemocy w naszym społeczeństwie.

Jesteśmy istotami społecznymi, stworzonymi do tego, by żyć wspólnie. Setki tysięcy lat przetrwały te jednostki, społeczeństwa i cywilizacje, które nauczyły się wzajemnej dbałości, a także dbałości o wzajemną miłość i utrzymywane bogatych relacji międzyludzkich.
W naszej kulturze obecnie tak rzadko spotyka się osoby, które chcą poświęcić swój czas na zajmowanie się innymi ludźmi czy na prowadzenie jakiejś wspólnoty, że stwarza to zagrożenie dla naszego przetrwania.

Dlatego program „wegetariański” dr. Ornisha, rozpoczynający się od unikania krzywdzenia zwierząt, zawiera również zalecenie, by:
  • spędzać więcej czasu ze swoimi przyjaciółmi i rodziną;
  • rozwijać zdolności komunikacji;
  • pracować nad przebaczeniem (uznanie swoich win, a także nauka, jak prosić o przebaczenie, pojednanie);
  • rozwijać swoje zdolności służenia innym, altruizm i współodczuwanie z tymi, którzy cierpią;
  • korzystać z psychoterapii;
  • medytować;
  • zaangażować się w działania wspólnotowe.

Jest to więc globalny program mający na celu poprawę zdrowia, ale także odnalezienie radości życia, a w ten sposób – także i sensu swojego istnienia."

Apropo's wegetariańskiego jedzenia to wczoraj delektowałam się bakłażanami pieczonymi z masłem klarowanym i gałką muszkatołową, podanymi z komosą ryżową i sosem sambal matah pochodzącym z Bali :). Nie miałam wprawdzie wszystkich potrzebnych składników, ale użyłam zamienników (zamiast szalotki - zwykła mała cebula, zamiast limonki - cytryna, zamiast papryczki chili - przyprawa w proszku), ale i tak smak wszystkiego razem był cudowny. Pyszna szybka przekąska! Przepis pochodzi z "Przepisów na szczęście".



1 komentarz: