piątek, 3 marca 2017


Wczoraj nie miałam siły pisać. Wróciłam późno do domu i jeszcze musiałam posiedzieć z Zuzią nad lekcjami. Byłam przytłoczona rozmowami o chorobach i lekarstwach... Po pracy pojechałam do mamy, bo miała imieniny. Jak zawsze było pełno gości, to wczoraj prawie nikt, bo nie „chcą jej zawracać głowy”, kiedy jest zajęta codziennym jeżdżeniem do taty do szpitala (choć teraz właśnie bardzo by się jej przydało towarzystwo; dobrze, że chociaż zadzwonili:). Te imieniny rodziców były dla mnie od dzieciństwa czymś niesamowitym, niezmiennym i trwałym, stałym punktem każdego roku. Przychodziły zawsze ciotki i wujkowie (rodzeństwo rodziców) i najbliżsi przyjaciele. W tym roku pierwszy raz nie odbyły się tak jak zawsze. Wczoraj przyjechała tylko jedna ciocia – siostra taty. Aż się ciśnie na usta: ten mój bezpieczny świat (z dzieciństwa) odchodzi… Wiadomo, już dawno odszedł, ale chodzi mi o te niezmienne rzeczy, rytuały, które zawsze były, a teraz już ich nie ma.… Dziś jak patrzyłam za odchodzącym tatą (odprowadził mnie do wyjścia), to nie mogłam powstrzymać łez… Wszystko ma swój czas…. Był czas kończenia szkół, pierwszej pracy, ślubów, wesel, pierwszego mieszkania, narodzin dzieci, ważnych wydarzeń w ich życiu i przyszedł czas starzenia się rodziców….

Po szpitalu podjechałam do apteki kupić tacie lekarstwo i wychodząc spotkałam Basię, z którą razem walczyłam o pozostawienie naszych dzieci w szkole. Żeby nie marznąć poszłyśmy do lokalnej kafejki, bo za niedługo nasze dziewczyny kończyły zajęcia taneczne. Zamówiłam sobie pyszną malinową herbatkę z malinową konfiturą. Dołączyło do nas moje starsze dziecię, które wracało z zajęć aktorskich. W domu dziewczyny jadły i gadaliśmy o wyjazdach wakacyjnych. Tyle ich mają, że ciężko znaleźć termin, żeby wspólnie gdzieś wyjechać…

Włączyliśmy piękną muzykę Jesse’go Cooka  z płyty „The Blue Guitar Sessions".   

Ten utwór jest przecudowny! Gitara Jesse'go jak zwykle magicznie brzmiąca, ale wiolonczela i skrzypce....Uwielbiam!!!
A tu głos Emmy Lee powala.....
      


Rano przeczytałam, żeby ratować każdy dzień od bezsensu i bylejakości. Że takie choćby jedno dobre słowo uratuje dzień J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz