W moim zwyczajnym życiu są czasami niezwyczajne momenty. Takim był dzisiejszy cudowny i bardzo energizujący koncert Jessiego Cooka i jego równie wspaniałych kolegów: Chrisa, Chendiego, Nicolasa i Denisa :-). Na ich koncercie byliśmy już po raz szósty!!! Kiedy weszli na scenę miałam wrażenie, że widzę dobrych przyjaciół. Byłam tak szczęśliwa, że buzia sama mi się śmiała. Nagłośnienie i jakość dźwięku były cudowne, muzyka też. Zamykałam oczy, żeby skupić się na doznaniach słuchowych. Część z nich zaburzała mi bardzo ruchliwa dziewczynka znajdująca się obok, która nie tylko skakała, kładła się, machała rękoma i sweterkiem, ale również dość głośno śpiewała/nuciła do granej muzyki ;-). Dobre warunki dla mnie na ćwiczenie stanu "zen" ;-). Na szczęście po przerwie zajęła inne miejsce.
środa, 14 listopada 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz