niedziela, 4 listopada 2018

Czytam ten wczorajszy wpis i zastanawiam się, jak to możliwe, żeby czuć taką radość, kiedy dziś już tak się nie czuję. Już wstając z łóżka czułam, że coś będzie nie tak. Czy ta szaro-burość za oknem może mieć taki wpływ?  Siedziałam nad tłumaczeniem i spojrzałam na zdjęcie uśmiechniętego taty na przeciw. To wystarczyło... Zawsze kiedy popatrzę na to zdjęcie, to pojawiają się łzy, ale teraz wylał się ich ocean.... Przypomniał mi się taty głos, jak dzwoniłam do niego i pytałam się, jak się czuje. Przypomniało mi się jego cierpienie i stan w jakim leżał w ostatnich dniach swojego życia. Wpatrywałam się na zdjęcie ze szpitala, gdzie miał trochę otwarte oczy i na jego twarzy było widać wyraźnie, że nie jest mu dobrze. Wpatrywałam się w zdjęcie jego lekko jeszcze tylko spuchniętej dłoni razem z moją... Niedziela to jest taki dziwny dzień, kiedy w ciszy i spokoju, niezakłóconych wyjściem do pracy objawiają się cały wielki smutek i tęsknota... I nie pomaga aromaterapia, ani nic innego, po prostu trzeba się w to zanurzyć i dosięgnąć dna.

Tak mi tylko bardzo szkoda, że już nigdy nie będę mogła z nim porozmawiać. "Śpieszmy się, bo ludzie tak szybko odchodzą..." 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz