środa, 9 maja 2018


Dziś byłam w domu już o 16:30! Ale mi się "dłużyło" popołudnie! Tzn. miałam wrażenie, że jest o wiele późniejsza godzina niż była na prawdę. Wyszłam z pracy o 15:00 i pojechałam do przychodni założyć holter do zbadania pracy serca przez 24 godziny. Na początku roku moje serce czasami kołatało dziwnie, a zważywszy na rodzinną historię, wolę to sprawdzić.

Muszę notować wszystkie wydarzenia w ciągu tych 24 godzin. Po założeniu, pierwszym wydarzeniem potencjalnie wytrącającym serce z równowagi była jazda samochodem do domu, ale bardzo się kontrolowałam, żeby spokojnie jechać i się relaksować ;-). Natomiast od razu po przyjeździe wyjęłam pocztę ze skrzynki (przychodzi raz na miesiąc), po chwili zobaczyłam list z nadawcą ze Szwecji (przykleił się do innych) i już wtedy od razu wiedziałam, że coś będzie nie tak. Tym nadawcą była żona mojego dawnego szefa, Szweda, z którym pracowałam zaledwie kilka miesięcy, ale utrzymywałam kontakt przez następne 20 lat, czyli do dzisiaj. Stig zmarł 8 kwietnia. Jego żona napisała bardzo ciepły list dziękując, że zawsze o nim pamiętałam (wysyłałam kartki na święta z krótkimi newsami, czasami zdjęciem, a od niego list przychodził w styczniu). Rozryczałam się czytając ten list i patrząc na dołączone zdjęcia Stiga. To był wspaniały człowiek, z sercem, humorem i wielką życzliwością, profesjonalista w każdym calu. Praca z nim to była sama przyjemność, a to wcale nie były łatwe tematy. Wielokrotnie rozmawiałyśmy z Beatą, że musimy go odwiedzić w tej Szwecji. Nie zdążyłyśmy.....

"Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą..."

W takich chwilach bardzo docenia się swoich najbliższych i wszystkich przyjaznych ludzi dookoła. Stig już nigdy nie napisze do mnie listu, ale nawiązałam kontakt z jego żoną na FB i napisałam jej wiele ciepłych słów. Nigdy jej nie widziałam, ani z nią nie rozmawiałam, ale teraz stała mi się bliska. Przeżyła ze Stigiem 64 lata - poznali się, kiedy on miał 16, a ona 14 lat. Coś pięknego i wyjątkowego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz