niedziela, 24 września 2017


Szkolenie z Julią skończyło się, a mnie tak jak wczoraj rozpierała pozytywna energia. Byłam u rodziców, wyszłam z Zuzią na spacer, pomogłam dziewczynom w angielskim… Rano ugotowałam wywar mocy (i dodałam pieczone buraczki, więc zrobił się barszcz mocy J), gdyż był on potrzebny – Natalia obudziła się z wielkim katarem i bólem gardła (chyba zaraziła się od Rafała). Zaparzyłam jeżówkę i miksturę na gardło.

Pomyślałam sobie, że fajnie pomagać ludziom wykorzystując te różne naturalne terapie i byłam już prawie gotowa otwierać swą własną praktykę ;-) – tak motywują takie szkolenia! Wiem na pewno, że bardzo mi się podobają te tematy i wiem nieskromnie, że już trochę wiem, ale wiem też, że jeszcze dużo muszę (chcę!) się nauczyć. Może do emerytury ugruntuję swoją wiedzę, a na emeryturze będę sobie tym dorabiać ;). Marzy mi się, żeby pracować w takim holistycznym ośrodku, gdzie jest masażysta znający różne metody pracy z ciałem, homeopata, zielarz, lekarz ajurwedyjski, lekarz tradycyjnej medycyny chińskiej, lekarz medycyny konwencjonalnej (bo często najlepiej sprawdza się połączenie metod konwencjonalnych z niekonwencjonalymi, tzw. leczenie zintegrowane), nauczyciel jogi, tai-chi, nauka relaksacji, medytacja, sauna, itp…..   Ale najważniejsze w tym uzdrawianiu jest to, żeby pacjent sam tego chciał. To jest kluczowe i bez tego niczego się nie da się zrobić.

Chciałabym jutro mieć dzień dla siebie, żeby jeszcze chwilę posurfować po tych alternatywnych światachJ. Cała sztuka teraz, żeby to wykorzystać w codziennym życiu. Na początku każdej sesji robiliśmy różne ćwiczenia: dużo kinezjologicznych na zsynchronizowanie półkul mózgowych i lepszą koncentrację i naukę (coś, co już dawno powinno być w każdej szkole; kiedyś był program pilotażowych w klasach 1-3, ale chyba niewielu nauczycieli używało tej metody); były też ćwiczenia na udrażnianie/aktywizowanie gardła, które pomagają w wyrażaniu się i komunikowaniu, dodają asertywności i odwagi np. w wystąpieniach publicznych, jak również ćwiczenia z terapii czaszkowo-krzyżowej, wizualizacji i medytacji z kolorami i światłem. Było tez pożyteczne ćwiczenie „scentrowania” się, uziemienia, ugruntowania, które powinno się robić codziennie rano i wtedy łatwiej nam się „przechodzi” przez cały dzień. Przeprowadziłam te ćwiczenia potem z Zuzią, żeby lepiej zapamiętała wiedzę o komórkach na jutrzejszą kartkówkę z biologii J. Podczas spaceru Zuzia opowiadała o wczorajszej wycieczce do Książa i o tym, jak dużo pamiętała o Daisy i jej rodzinie, którzy tam mieszkali i dzieliła się tą wiedzą z innymi uczestnikami wycieczki. Ucieszyłam się tym, jak wiele pamięta z naszych wypraw śladami Daisy;-). Szkoda tylko, że nie było jej z nami w Pszczynie i Promnicach, które odwiedziliśmy wracając z Rumunii, bo tam to dopiero jest uczta dla miłośników historii Hochbergów i w ogóle historii.   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz