Skończyłam czytać biografię Michaliny Wisłockiej.
Momentami historia jej życia zapiera dech w piersiach i często wyciska łzy. Generalnie kobieta miała ciągle pod górkę..., oprócz tego chorowała ciężko praktycznie całe życie ("załatwiły" ją czasy wojenne, a potem apodyktyczny i tyranizujący mąż, który doprowadził ją do choroby serca). W czasie wojny pracowała jako karmicielka wszy, potem uczyła się zachłannie, aby studiować medycynę. W pracy przebijała się przez męski mur; w życiu rodzinnym nie zaznała szczęścia; Komitet Centralny partii wielokrotnie konfiskował jej książkę i nie dopuszczał do druku (a pokątnie wszyscy w tym komitecie ją czytali); córka spędziła pół życia w sanatoriach (dopiero po wielu latach Wisłocka odkryła, że przyczyną problemów zdrowotnych córki jest gruźlica); często waliło jej się całe życie. Miała nowatorskie pomysły, robiła badania naukowe, pomagała setkom kobiet, które nie mogły zajść w ciążę. Powtarzała wszystkim, że bez witaminy M nie będzie dobrej relacji, dobrego seksu - miłość była dla niej zawsze najważniejsza. Chciała pomóc Polkom znaleźć trochę szczęścia i radości w ich trudnej codzienności. Była kobietą, która nigdy się nie poddała, mimo, że było jej naprawdę ciężko. Ze względu na stan zdrowia zrezygnowała z kariery naukowej. Pod koniec życia biedowała, nie miała na jedzenie. Ale do końca się podkochiwała, choć już wiedziała, że mężczyźni rzadko uszczęśliwiają kobiety. Zawsze też chciała sprawić, żeby wszyscy dookoła czuli się dobrze. "Wierzyła, że ludzie tak naprawdę żyją tylko wtedy, kiedy czują, że są komuś potrzebni, że mogą dać komuś szczęście". Według córki, Michalina Wisłocka kochać umiała, ale nie umiała żyć (w sensie praktycznym).
Jedna wypowiedź Miśki utknęła mi w głowie:
"Ja uważam, że życie ma smak, a ludzie cwałują jak konie z klapkami na oczach i nic nie widzą. Przecież wszyscy mamy taki sam cel: śmierć. Warto się zatem rozejrzeć wokół, poczuć aromat, bo za chwilę będzie za późno. (...) Każdy dzień ma swoją nitkę szczęścia, nie wolno przechodzić obok niej obojętnie."
PS. Córka Wisłockiej twierdzi, że jej matka najprawdopodobniej miała zespół Aspergera, który po niej odziedziczyła i córka i wnuczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz