Święta Książki ciąg dalszy J
Wczoraj przyszły książki
zamówione do pracy oraz dwie prywatnieJ.
„Rok cudów” zaczęłam już czytać – zawiera 365 cudownych, wyciszających i
pełnych miłości modlitw oraz tematów do refleksji.
A dziś od popołudnia do wieczora
spacerowaliśmy po Nadodrzu i słuchaliśmy czytań najnowszych książek literatury
europejskiej (i jednej amerykańskiej) w wykonaniu znanych aktorów i nie tylko
;-). Rok temu słuchaliśmy wspaniałych interpretacji dzieł Szekspira (z okazji
400-setnej rocznicy jego śmierci), a dwa lata temu po raz pierwszy braliśmy
udział w Europejskiej Nocy Literatury, która wtedy odbywała się w zabytkowych
miejscach Rynku i okolicy. Wyjście z literaturą do ludzi w publiczną przestrzeń
uważam za świetny pomysł, a głośne jej czytanie przez popularnych aktorów to
bardzo sprytne posunięcie, biorąc pod uwagę fakt, że część osób, a może nawet
większość, przychodzi, żeby zobaczyć swoich ulubionych aktorów, a nie dla
czytanych książek. Szkoda, że nie udało nam się
posłuchać wszystkich dziesięciu, ale niestety wybrane na dzisiaj miejsca
nie były zbyt duże, co zresztą zdarza się za każdym razem. Wszyscy czytający
mieli piękne kojące głosy (szczególnie Krystyna Czubówna, która robiła to jakby
bez żadnego wysiłku), ale tylko Adam Ferency, Jacek Fedorowicz i Magdalena
Różczka odgrywali to, co czytali, pokazując prawdziwą klasę aktorską! Mieliśmy szczęście
prawie wszędzie siedzieć w pierwszym rzędzie, dzięki czemu mogliśmy śledzić
mimikę aktorów, a czasem też nawiązać kontakt wzrokowy. Tematyka wybranych
książek nie była zbyt „różowa” – w trzech pojawiał się silnie zaznaczony motyw
śmierci, w dwóch nawiązanie do czasów komuny i wojen, a w jednej („Nie wiedzą,
co czynią”) „kosmiczna” wizja całkowicie zdigitalizowanej i skomercjalizowanej przyszłości,
w jakiej będą żyć obecne dzieci (fińscy autorzy zawsze są ciekawi). Fragment książki
„Niepamięć” brzmiał jakby był napisany przez kogoś „na haju”, podobnie jak trzy
inne pozycje. Najlżejsze i najzabawniejsze to „Bałtyckie dusze” i „Niepamięć”,
pomimo jej tragizmu. I brawa dla tłumaczy, gdyż na pewno nie było im łatwo
przetłumaczyć te wszystkie skomplikowane i zawiłe historie, ale zrobili to przepiękną
polszczyzną, której słuchało się bardzo miło. Fajnie też było odwiedzić kulturalne miejsca Nadodrza - w "Krzywym Kominie" załapaliśmy się na wernisaż fotografii wrocławskiej codzienności, a w MiserArt podziwialiśmy specyficzne stare wnętrza wykorzystane jako przestrzeń kulturalnych działań osób bezdomnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz