środa, 28 marca 2018

Skończyłam czytać Borejków, pełna łez i wzruszenia, jak zwykle w końcowych scenach. Wzruszałam się też wcześniej, gdyż czytając o nich, mam wrażenie, że czytam o wieloletnich wspaniałych przyjaciołach lub najbliższej ukochanej rodzinie! Jeżycjada jest lepsza niż wszelkie, tak modne teraz seriale, wszystkie telenowele razem wzięte i jednorazowe filmy obyczajowe. To jest pełna optymizmu cudowna historia o życiu i radzeniu sobie z jego problemami, a przede wszystkich wielka pochwała rodziny, która daje niesamowite oparcie, wsparcie, pocieszenie i radość, która czasami wprowadza młodych ludzi w zażenowanie, ale tylko dlatego, że żyje wartościami, które powoli zanikają we współczesnym świecie i ma bardzo wysoką moralność. Ponadto jest przeplatana pięknymi cytatami i dziełami literackimi, oraz napisana przepięknym rzadko już spotykanym językiem, pełnym humoru, który również odchodzi już w niepamięć...

Ach, zrobiło mi się bardzo sentymentalnie.... Kiedy czytałam o tym, że bohaterki mojego dzieciństwa stają się już babciami, to chyba też trochę zapłakałam nad sobą i przemijaniem ;-). Przypomniały mi się te wszystkie emocje, które przeżywałam czytając o ich młodzieńczych przygodach, rozterkach, miłościach, problemach w szkole, a teraz ich dzieci przeżywają podobne historie... Historia kołem się toczy... Pamiętam jak z przyjaciółką Kasią germanistką pojechałyśmy do Poznania będąc w liceum, żeby zobaczyć wszystkie te miejsca opisywane w Jeżycjadzie. Najcudowniejsze było to, że mogłyśmy postać chwilę pod kamienicą Borejków przy ul. Roosevelta 5 (ach, te wieżyczki:-). Chodziłyśmy ulicami głównych bohaterów i się zachwycałyśmy! Jak mało trzeba do szczęścia! Pamiętam jak tato przyniósł mi moją pierwszą część Jeżycjady, "Kwiat kalafiora", cudem zdobytą w księgarni, do której nowe książki "rzucali" od święta, tak jak mięso i inne dobroci. Tato kupował, to co po prostu było akurat w księgarni, nie wiedząc nawet o czym są te książki. To było w 1985 roku. Druga część wyszła w 1986, a następna (pierwsza chronologicznie w całym cyklu) w 1989. Mam je wszystkie - 22 tomy! Zajmują całą jedną półkę na regale z książkami.

Ostatnio sąsiadka szukała kogoś do odsprzedania jej tych książek, gdyż chce je czytać z córeczką. Ja swoich nikomu nie oddam! :). Kocham Panią Musierowicz, za jej wielką mądrość i wrażliwość, cudowne ilustracje i wspaniały humor. Przeczytałam prawie wszystkie książki innych autorów, które polecała na łamach ówczesnego pisma dla dziewczyn "Filipinki". Wszystkie wywarły na mnie niesamowite wrażenie! W ostatnich tomach sagi jeżyckiej p. Małgorzata cudownie opisuje piękną przyrodę, a akcja toczy się na wsi, w pięknych lasach i nad jeziorami. Czuje się te cudowne zapachy, to ciepło słoneczne, widzi się te soczyste kolory i smakuje te przepyszne owoce i inne dary ziemi. Szczególnie w tym ostatnim tomie bardzo często jest opisywana uważność głównych bohaterów, ich zachwyt nad pojedynczymi, unikalnymi momentami, które nigdy się nie powtórzą oraz bardzo plastyczne opisy przyrody...
Jak moje życie się uprościło! Kiedyś też czytałam "wysoką" literaturę, dyskutowałam, mówiłam pięknym językiem...  Świat Musierowicz ma wierne grono wielbicieli, wystarczy wejść na stronę www autorki, ale jednocześnie mam wrażenie, że powoli odchodzi.... Moja Natalka przeczytała kilka tomów, a Zuzia w ogóle się do nich "nie rwie". Może też powinnam sobie zrobić "powtórkę z rozrywki" i zacząć je po kolei z nią czytać? ;-). Polecam wszystkim ku pokrzepieniu serc! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz