środa, 15 sierpnia 2018


Przyciąganie działa – nawet sam tata był bardzo mile zdziwiony, kiedy po krótkiej chwili czekania w poczekalni pojawił się lekarz, który na samym początku się tym zajmował i poprosił go bez kolejki do gabinetu zabiegowego. Ten lekarz to nota bene ojciec mojego byłego ucznia, ale on o tym nie wie, nie mówiłam mu. Za to z matką zawsze miałam dobre stosunki ;). Wszystko wraca…dobre i złe… W desperacji i po kilku telefonach do różnych lekarzy i szpitali oświeciło mnie, żeby właśnie do niego zadzwonić i następnego dnia było już po wszystkim J

Na tej fali przyciągnęłam też darmowe jedzenie na festiwalu Impartu i Gastronocek, gdzie można było potańczyć swinga, i pakiet VIP do kina letniego na dachy Renomy. To było pierwsze miejsce wśród 25 innych wypowiedzi na temat: „Gdzie najchętniej wypoczywasz na łonie natury we Wrocławiu?” Napisałam o moim kochanym Lesie Mokrzańskim. Pakiet obejmował 4 miejsca w pierwszym rzędzie, przepyszne soki, kocyki i bony na zakupy i do restauracji o łącznej wartości 400zł. W sobotę od 9:00 do 17:00 z małymi przerwami szorowałam całe mieszkanie (nawet Ajurweda zaleca czystość i porządek, gdyż zagracenie i zbyt dużo przedmiotów nasila ociężałość umysłową;), aby wieczorem na festiwalu „Balety” koło Impartu spotkać się z Borą – cudownym couchsurferem autostopowiczem z Turcji. W piątek napisał, czy może przyjechać z koleżanką w niedzielę, a potem się okazało, że koleżanka musiała wracać, a on przyjechał już w sobotę (z Pragi). Następny dobry człowiek na tej ziemi, następny dowód na łamanie stereotypów i budowanie mostów ponad uprzedzeniami. Śmialiśmy się, że to nasz 23-letni turecki synek, choć bardziej czuliśmy się jego rodzeństwem. Niesamowicie „grzeczny” i kulturalny chłopak, z poczuciem humoru i bardzo rodzinny. Na dachu Renomy obejrzeliśmy razem dość specyficzny film „Imagine” z panoramą Wrocławia w tle J. Była z nami też Viktoria, którą poznałam w samolocie do Krety, a która akurat odezwała się dzień przed. 
W niedzielę planowaliśmy pojeździć rowerami w okolicach Obornik Śl., ale z braku sił i czasu (wizyta u rodziców) pojechaliśmy tam samochodem spontanicznie odwiedzając po drodze przepiękny Pałac Brzeźno oraz naszych wspaniałych przyjaciół w jednej z okolicznych sielskich wsi. Danusia ma serce na dłoni i jest aniołem w postaci ludzkiej. Dostaliśmy jajka, pomidory i ogórki i pojechaliśmy na 21:30 do fontanny, aby pokazać Borze przepiękny pokaz światło i dźwięk „Mikro i Makrokosmos”. Rano w poniedziałek zrobił nam przepyszne tureckie śniadanie Menemen, intensywnie pachnące i smakujące duszone pomidory i cebulka z jakiem. Zawsze jestem zadziwiona swoimi uczuciami, kiedy żegnam się z naszymi gośćmi podróżnikami, których tak krótko, ale bardzo intensywnie znałam. Jest smutno. Nabraliśmy apetytu na długą wyprawę po Turcji: Istambuł, Izmir, Kapadocja, Pamukkale, Adana – gdzie mieszka Bora i jego rodzina.
W poniedziałek po jodze spotkałam się z Gosią, z którą spotykamy się rzadko, przeważnie w wakacje, kiedy nie ma dzieci i szkoły, a znamy już 20 lat. To niesamowite, że po tylu latach rozmawia nam się i rozumiemy się tak dobrze. Dziękuję Gosiu :-*

Fajnie jest czuć się jak na wakacjach, wyskoczyć wieczorem na sałatkę do Nadodrza i spotkać się w mieście, z tymi, którzy też tam akurat są :-). Dziękuję Marta z rodzinką :-*
Dziś zrobiłam sobie totalny chillout, choć w głowie słyszałam głos namawiający do jakiejś konkretnej aktywności, bo wolny dzień, bo ciepło, bo lato, etc. Chciałam spać, do momentu kiedy sama się obudzę, a nie przez budzik. Taki mały luksus. Obudziłam się już po 6-tej dzięki gruchaniu okolicznych gołębi… Potem kotłowałam się, zasypiałam i śniłam dziwne filmy, które śnią mi się ostatnio zawsze, kiedy za długo śpię. Potem zagłębiłam się na chwilę  w „Opowiadania bizarne” Olgi Tokarczuk, aby po brunchu zanurzyć się w psychologię ajurwedyjską. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że wiem o sobie jeszcze mniej, niż myślałam i że już nie wiem jaką jestem doszą na poziomie umysłu, bo wychodzą mi trzy po równo, a takie coś praktycznie nie występuje. Mogę być też Vatą ze stłumioną Pittą, albo „przegrzaną” Pittą z wytrąconą z równowagi Vatą. Tak czy siak, jest to bardzo fascynujące, szczególnie związek niewyrażonych, nieprzerobionych emocji z dolegliwościami cielesnymi. Fascynujący jest też wpływ konstytucji rodziców w dniu poczęcia dziecka i wszelkie wydarzenia w dzieciństwie.

„Tak, czuję się zagubiona.
Tak, jest mi z tym źle.
Tak, obawiam się tego.

Zamiast wtłaczać te emocje w ciało, gdzie zaczną generować dolegliwości - przeżyj, uznaj, przyjmij. Wtedy zyskujesz możliwość płynięcia z ruchem, zmiany stanu i być może przejścia w stronę sattwy (dobrostanu). Kiedy sattwa sprzyja harmonii i kreatywności, do głowy przychodzą dobre pomysły na rozwiązanie tej sytuacji”.

„To co jest niewyrażone, nie znika. Emocje są, żyją w ciele i powodują tam problemy.”
„Wielką nauką dla Pitty jest sztuka odpoczywania na bieżąco. Nie wtedy kiedy baterie wysiądą i Pitta pada, tylko na bieżąco, nawet jeśli nie czuje się zmęczona, robienie sobie przerwy nawet na pięć minut.” Itd…

Bardzo ciekawe jest to, że jak nie akceptujemy rodziców, to nie akceptujemy ich części w sobie, czyli nie akceptujemy siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz