wtorek, 28 sierpnia 2018

Jestem pod wielkim wrażeniem Allison Pearson i jej głównej bohaterki Kate, tego jak sobie radziła z wyzwaniami życiowymi i całej tej historii.... Uwielbiam ten czas po skończeniu fascynującej opowieści, kiedy ona wciąż we mnie żyje, kiedy o niej ciągle myślę, dosłownie "pławię się" w niej :). Z pracy wracałam trzema tramwajami przez półtorej godziny (bardzo doceniłam, że mam możliwość jeżdżenia tam samochodem) i gdyby nie ta książka, to byłoby ciężko... Tak się zaczytałam, tak mnie wciągnęła, a jednocześnie tak byłam zmęczona tym strasznym hałasem ulicznym, kiedy czekałam na opóźnione tramwaje, że nogi same skierowały mnie do parku z zamiarem dojścia do domu nie główną ulicą, lecz przez las. Szłam przez park z tą grubą książką w ręku i nie mogłam się od niej oderwać. Na szczęście pierwsza napotkana ławka była wolna i spędziłam na niej najbliższe 40 minut czytając z napięciem końcowe strony. Wszystko się na nich wydarzało, najważniejsze decyzje życiowe. Płakałam, bo to wszystko było wzruszające, bo przypominało mi to siebie, bo było takie ludzkie i też dlatego, że skończyło się happy endem, choć nic na to nie wskazywało. Śmiałam się również, bo kto jak kto, ale Allison Pearson jest mistrzynią ciętego języka i obserwacji, a jej bohaterka ciepłym człowiekiem z wielkim sercem i poczuciem humoru, wspaniałą matką i cudowną kobietą z wszystkimi ludzkimi słabościami i wyzwaniami. W problemach jej i jej rodziny można zobaczyć problemy wszystkich innych ludzi, utożsamić się z nimi i tak jak ona, jakoś sobie z nimi poradzić. Ta książka to chyba najlepszy poradnik dla kobiet przed menopauzą. Mało jest takich książek, a o tym temacie za dużo się nie mówi, mimo, że doświadcza tego połowa populacji. Ja już chyba też odczuwam pierwsze symptomy Perriego, czyli perimenopauzy: zapominalstwo, przemożną ochotę na sen po południu (choć to akurat może być efektem obecnej pełni w Rybach), budzenie się rano.... ;). Szkoda, że okładka tej książki sugeruje, że jest to bardzo lekka jednorazowa lektura, podczas gdy tak naprawdę pod przykrywką śmiania się z siebie i sytuacji, ironii i sarkazmu kryją się poważne i mądre spostrzeżenia na temat świata, życia, sytuacji kobiet szukających pracy w wieku około 50-letnim, nastolatków w czasach presji w social mediach, małżeństwa, starzenia się, doceniania tego, co się ma i odwagi do zmiany na lepsze/inne. Bardzo polecam tę książkę!!!

Gdy już skończyłam i zmarzłam, żwawym krokiem pomaszerowałam do domu przez las i wzięłam gorącą detoksykującą kąpiel. Doceniłam to, co mam, zatęskniłam za rodziną i zaczęłam wysyłać w świat prośby, żebyśmy nie zwariowali w nieuchronnie zbliżającym się nowym roku szkolnym. Żeby dziewczyny nie dały się stresowi, żeby się przez to nie rozchorowały i żeby mogły się wysypiać. Żeby ta szkoła nie bruździła w naszym prywatnym rodzinnym życiu i żebyśmy jakoś przetrwali do następnych wakacji. To jest moja intencja na następne dni i tygodnie. Myślę też o wszystkich bliskich i dalszych dookoła, którzy potrzebują dobrej energii, wsparcia i miłości - wysyłam Wam to wszystko :-).  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz