Po weekendzie w Toruniu nie mogę się na niczym za bardzo skupić... Przydałby się jeszcze jeden dzień tamtejszej sielanki.... Nie podejrzewałam, że będzie mi tak tęskno... Do Beaty i Roba jeździmy w miarę regularnie raz w roku od ok. 7 lat i zawsze jest tak cudnie rodzinnie. To mogłoby być jakiekolwiek inne miasto, gdyż główną "atrakcją" tych wyjazdów są zawsze nasze spotkania i rozmowy oraz mnóstwo pysznego jedzenia w ich wyjątkowo przytulnym domu i idyllicznym ogrodzie :-). To jest taka oaza szczęścia, piękna, śmiechu i odpoczynku :). Przepięknie urządzone wnętrza z obrazami, wysmakowanymi drobiazgami z Afryki, Grecji, innych krajów i zaprzyjaźnionej pracowni ceramicznej, z mega-ciekawymi książkami, mnogością kwitnących storczyków, roślin, drzew, ziół i różnego rodzaju ptaków :-). I kochany, najukochańszy pies, który też "ćwiczył" ze mną jogę ;-)
Po każdej wizycie na toruńskiej Starówce, jakkolwiek by ona była interesująca, zawsze tęsknimy do spokoju ich miejsca...i do nich (szczególnie po wyjeździe:-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz