sobota, 25 sierpnia 2018



"Każdy dzień do nowy początek. Moja przyszłość jest jasna i dobra. Wierzę w życie"

Dostałam dzisiaj dar od życia w postaci pięknego dnia dla siebie :-). Helio, nasz brazylijski długoletni znajomy miał przylecieć do Wrocławia o 17:00, ale dopiero teraz jest w samolocie i będzie tu ok. północy. Od rana sprzątałam i gotowałam, a potem usiadłam sobie w pustym i pięknym mieszkanku i cieszyłam się tym porządkiem, spokojem i jasnością. Rafał pojechał wczesnym rankiem do swoich rodziców i Zuzi, Natalia wyszła na grilla wraz z noclegiem, a ja wiedząc już, że Helio przyjedzie później zabrałam się za lekturę "Oczyszczania z Ajurwedą", planując wstępnie króciutkie oczyszczanie na przyszły weekend. Sprawdziłam jakie produkty i przyprawy potrzebuję dokupić i z przyjemnością przeczytałam cały kurs. Mam go od dwóch lat, ale chyba dopiero teraz jestem gotowa się zorganizować i zrobić to oczyszczanie wg instrukcji. Jeżdżąc z tatą w tym tygodniu prawie codziennie po lekarzach dostałam "kopa" motywacyjnego do jeszcze większego zadbania o swoje zdrowie. Jakbym miała się tak męczyć jak tata na starość, to bardzo bym nie chciała żyć. Te wizyty u lekarzy, badania, choroba i zachowanie taty w piątek poskutkowały u mnie bardzo obniżonym nastrojem... Dziś rano spędziłam trochę czasu na różnych praktykach duchowych i ruchowych i moja energia się podniosła :). Nie jest łatwo....

Rano byłam opiekunką medyczną i szoferem, a po południu:
- w poniedziałek uziemiałam się na działce,
- we wtorek spędziłam miłe popołudnie z 24-letnią Lisi z Couchsurfingu (z Austrii), odebrałam ją z lotniska, zjadłyśmy razem pierogi, poszłyśmy na spacer do lasu i nie mogłyśmy się nagadać. Potem Zumba, a po Zumbie bardzo miłe rozmowy w trójkę i wspólne zdjęcie. Lisi studiuje grę na organach. Zaprasza nas z całego serca do domku letniskowego jej rodziny w Alpach, w Tyrolu. Co za cudowne spotkanie!
- w środę przeprowadziłam sesję coachingową z Viki, z którą widziałam się trzeci raz. Po drugim krótkim spotkaniu poprosiła mnie o rozmowę, gdyż "widzi we mnie człowieka z doświadczeniem i mądrością życiową, komu się udało to, czego by też chciała w swoim życiu". Bardzo mnie to poruszyło, poczułam się wyróżniona, ale i przestraszona, że nie będę w stanie jej pomóc. Gdy opowiadała mi o swoim życiu to jakbym widziała kopię siebie - to niesamowite - poznałyśmy się i rozmawiałyśmy krótko w samolocie w drodze na Kretę, potem pół godziny przed filmem, a Viki okazała się tak do mnie podobną! To chyba nie był przypadek! Po tym spotkaniu zaczęłam się zastanawiać na dobre nad kursem trenera rozwoju osobistego. Program bardzo mi się podoba, tylko czy znajdę na to siłę i czas? Może to moje przeznaczenie, moja dharma?
- w czwartek natomiast poszłam na kolację służbową z klientami Krishną, Kortikiem i Stephenem oraz kilkoma osobami z pracy. Znowu byłam w szoku, jak ludzie nie mogą się obyć bez wódki, nieważne, czy młodzi, czy starzy. Dobrze, że jestem dość "wiekowa" w tym towarzystwie, więc zbyt długo mnie nie namawiali do picia i nie musiałam się tłumaczyć. Przykre to. Nie smakuje mi alkohol i nie potrzebuję go, żeby się dobrze bawić. Coś co powinno być normą jest uważane za dziwne, a normą jest picie.
- w piątek zmęczenie i frustracja, zakupy i wizyta u rodziców. Na pocieszenie i podniesienie energii kupiłam piękne kolorowe gerbery i włączyłam pomarańczowe aromaty :-)
- w sobotę krótki spacer przez las - idzie już jesień....

"Creating and expanding your own inner light is a simple way of tending to your own energy field"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz