To niesamowite ile energii można mieć po niecałej godzinie ćwiczeń! Rano postanowiłam iść po pracy na jogę Dominiki na 18:00. Po pracy, jak tylko wsiadłam do samochodu to ogarnęła mnie senność i mój umysł zaczął robić wszystko, żeby znaleźć jakiś powód, żeby nie iść na ćwiczenia. Na dokładkę przejechałam z pracy bardzo szybko (było niewiarygodnie pusto na drogach) i trochę szkoda było mi czekania. Ale jednak poszłam. Było kameralnie. Ćwiczyłyśmy rozciąganie i wzmacnianie bioder, ud, pośladków - w zasadzie prawie wszystkie ćwiczenia mogłyby być wykonywane na zwykłych zajęciach fitnesu. Nie był flow vinyasy, ale mięśnie od pasa w dół się pięknie porozciągały. W domu wypakowałam walizki, posprzątałam, zjadłam, włączyłam najnowszą płytę Florence i potańczyłam do bardziej dynamicznych piosenek. Miałam chwilę dla siebie, bo chata była wolna ;-). W końcu poszłam biegać, żeby się przewietrzyć i podelektować przyjemnie ciepłym, ale świeżym powietrzem i wykorzystać tę energię. Już dawno nie biegało mi się tak wspaniale, praktycznie bez wysiłku i mogłabym tak jeszcze bardzo długo, gdyby nie to, że zrobiło się całkiem ciemno.... Przypomniało mi się, co pisała Agnieszka Maciąg w swojej najnowszej książce - kiedy najmniej chce Ci się ćwiczyć, wtedy tego najbardziej potrzebujesz!
Trochę jogi i medytacji poćwiczyłam też w sobotę i niedzielę rano w "moim" niemieckim domu, tzn. w cudownym ogrodzie, gdzie cudowną ciszę przerywały tylko śpiewy i nawoływania ptaków i co jakiś czas wiała cudowna orzeźwiająca bryza. Gdybym miała ogród robiłabym to w każdy ciepły wieczór. Pojechaliśmy tam po Natalię, która w ciągu dwóch tygodni poznałam tyle niemieckich koleżanek, ile ja nigdy w ciągu całego życia! ;-). Wiem, że się powtórzę, ale tak się łamie stereotypy między narodami, tak się edukuje młodzież, żeby potem nie miała uprzedzeń do innych! Jestem tak bardzo wdzięczna za to jej niezapomniane doświadczenie i że wszystko tak cudnie się udało!!! Dziękuję szczególnie jej koleżankom opiekunkom Nele i Celine (z dwóch różnych szkół) i naszym niemieckim przyjaciołom - niech wszechświat im wszystkim sprzyja! :-)
W czwartek jeszcze udało mi się spotkać z moimi dawno niewidzianymi kuzynkami - siedziałyśmy w parku przez cztery godziny i rozmawiałyśmy o wielu różnych rzeczach. Bardzo się cieszę z tego spotkania :-). Potem pojechałam do taty i już mi nie było tak wesoło, kiedy go zobaczyłam zrezygnowanego i bez sił. W piątek rano szczególne uzdrawiające modlitwy i mantry, Reiki, otaczanie go jasnozielonym i złotym światłem. Potem telefon do poradni nefrologicznej, długie oczekiwanie i zdziwienie pani rejestratorki, że chcę tatę zarejestrować w trybie w miarę pilnym - zalecenie po hospitalizacji, kiedy to pierwsze wolne miejsce jest dopiero w przyszłym roku! Zachowałam spokój i nie traciłam nadziei. Pani sama mówi, że jeszcze sprawdzi w systemie i za chwilę krzyczy: "Nie uwierzy Pani!", a ja już wiedziałam, że jest miejsce! I to na poniedziałek (dzisiaj), bo ktoś akurat zrezygnował. No tak, ale trzeba mieć skierowanie (jakby nie mogło być wszystko elektronicznie w centralnej ewidencji!), ale lekarka rodziców i cała przychodnia na urlopie. Przypomniało mi się, że na ostatnim wypisie był telefon do jednego z lekarzy prowadzących, o który poprosił tata. Bez wahania i wierząc, że się uda zadzwoniłam Cudowny lekarz anioł odebrał od razu i pomimo, że nie był pewien, czy nie będzie jakiś negatywnych konsekwencji od razu potwierdził, że to zrobi, jeśli tak może pomóc. Coś pięknego - po pół roku kontaktu z lekarzami z Fieldorfa nadal nie wierzę, że lekarze z kardiologii na Weigla są tak naturalnie mili i pomocni. Dziękowałam, że mam niedaleko do tego szpitala. Z tego wszystkiego zapomniałam, że przecież nie mam samochodu, bo Rafał mnie rano podwiózł i sam wziął samochód. Wyleciałam na upał, za pół godziny muszę wrócić, komunikacja miejska daleko... i co tu robić? Oświeciło mnie, że jest Uber i pomimo, że to daleko od centrum jeden samochód był bardzo blisko! Nie wierzyłam w to. W drodze powrotnej było podobnie. Cały wszechświat mi sprzyjał, kiedy jasno określiłam intencję i w tej sprawie kierowałam swoją uwagę!
Apropos intencji i uwagi oraz przyciągania tego, co chcemy polecam 21-dniową medytację z Deepakiem Choprą - ajurwedyjskim lekarzem i naukowcem oraz Oprah Winfrey - to o czym mówią zawsze przywraca człowiek do pionu i nastawia pozytywnie :-). Energy of attraction - tylko po angielsku.
Księżyc był czerwono-pomarańczowy również w niedzielę wieczorem. Był ogromny i wyglądał oszałamiająco (zdjęcie bardzo oddala). W piątek długo go wypatrywaliśmy z samochodu na autostradzie, aż nagle się pojawił! Był daleko, ale czerwony! Pełnia pełna znaczenia :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz