czwartek, 6 września 2018


Wczoraj zakończyłam siedmiodniowe oczyszczanie na specjalnej lekkiej diecie i przyprawach, bez nabiału, cukru, glutenu (tylko małe ilości płatków orkiszowych) o wodzie i herbatkach ziołowych. Ach, już zaczynałam mieć wizje ciastek z kremem i kawy :D

To był mój pierwszy raz i już wiem, że żeby osiągnąć pełny cel jednak na 1000% nie powinno się wtedy pracować, najlepiej nie mieć rodziny i chorych rodziców;). Podczas tego oczyszczenia ciała z toksyn miał się też oczyścić umysł, a chociaż zregenerować... Miał być lajcik, nieśpieszenie się, dużo relaksu i spacerów. Nie udało mi się tego zrobić. Spacery jak już były, to z zegarkiem w ręku. Snu było mniej niż zazwyczaj, gdyż rano było godzinne gotowanie trzech posiłków na cały dzień, a potem w domu jeszcze przygotowywanie kolacji, której dwa razy nie ugotowałam, bo już było za późno... Z długim moczeniem się w wannie też się nie wyrabiałam, bo raz nie było gorącej wody w kranie (zorientowałam się dopiero jak już wsypałam sól i sodę), a drugim kolejka do łazienki i znowu było za późno... Relaksu też nie było bo ciągle w ruchu, sprzątanie, pomaganie tacie, jeżdżenie na badania, zebranie w szkole - samo życie...!

Najbardziej namacalną korzyścią jest spadnięcie z wagi o dwa kilogramy :D. I to że czasami czułam dużo wibrującej energii w ciele.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz