piątek, 14 września 2018

Smutno, smutno, smutno.... Przed oczyma twarz taty wykrzywiająca się od cierpienia... Tak się cieszyłam w środę, że tata był wybudzony jak przyszłam do niego. Kiwał głową w odpowiedzi na moje pytania. Próbował sobie wyjąć rurkę z buzi. Próbował się podciągnąć/usiąść. Ale to co mówią lekarze jest okrutną prawdą. Każdy samodzielny oddech to straszny wysiłek dla coraz to słabszego serca. Wczoraj lekarz powiedział, że jak mamy coś jeszcze do przegadania, to żeby to szybko zrobić, bo oni robią, co mogą, przeciągają linę na swoją stronę, ale kostucha już czeka... Dziś wyszłam wcześniej z pracy, tato obudził się jak się przywitałam, rozmawiałam z nim, ale potem tak strasznie cierpiał........ Jaki jest tego sens???

Jaki jest sens tego, że przedwczoraj samochód śmiertelnie potrącił ukochaną panią polonistkę Zuzi 
i jej klasy, kiedy rano przekraczała ulicę na rowerze w miejscu do tego przeznaczonym? Polonistkę, która widziała ludzi w swoich uczniach, widziała w nich dobre strony, a nie złe, dyskutowała z nimi o życiu i po prostu była dla nich bardzo dobra i serdeczna. Nie pojawiła się na ich lekcji we wtorek i ktoś nagle znalazł informację w internecie o wypadku o 7-mej rano. Były tam zdjęcia jej niebieskiego roweru, kolorowych okularów i butów. Wczoraj zostało to potwierdzone. Dziękuję Pani Jarosławo, że mogłam Panią poznać i porozmawiać, dziękuję za to, że wierzyła Pani w swoich uczniów, dziękuję za to, że była Pani takim wspaniałym Człowiekiem i Nauczycielem. I taka ogromna szkoda i pustka, że już Pani z nami nie ma w swojej cielesnej postaci.  Wciąż nie mogę w to uwierzyć....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz