Już druga z kolei niedziela, gdy
energia mi spada…Dziś w ogóle jakoś słabo spałam, przedwczoraj też, śnią mi się
rzeczy z pracy (a nigdy wcześniej mi się nie śniły!), może dlatego, że praca
jest teraz w domu. Może to ten nów, nowy rok astrologiczny, zmiana czasu,
zmiana pogody, może za dużo jedzenia i siedzenia…. Wczoraj przepiękna pogoda,
radość, chęć do życia, energia rozpiera J,
a dzisiaj jakoś tak bardzo by się chciało pospać w ciągu dnia. Wczoraj cudowna
przejażdżka rowerem z dziewczynami z ciepłym słoneczkiem i wiatrem we włosach.
Kawałek trzeba było pedałować w górę – potem to czułam długo w mięśniach, ech,
ten mój brak kondycji… Dzisiaj natomiast przejażdżka z mamą znowu na cmentarz,
zimno, smutno, wspomnienie taty i łzy…
Po powrocie wzięłam gorącą aromatyczną
kąpiel, którą otuliłam się szczelnie, i było mi w niej tak miękko i płynnie –
poczułam wdzięczność za ten luksus (tak samo jak wczoraj za luksus zjedzenia
obiadku i przesiadywania w hamaku na tarasie). W wannie czytałam „Radość życia”
Romy Ligockiej i ta właśnie książka stała się szczególnie bliska mojemu sercu.
Mogłabym się podpisać pod wszystkimi przemyśleniami pani Romy! Chciałabym coś
zacytować, ale musiałabym chyba przepisać całą książkę…. Niektóre refleksje „rozklejają”
człowieka oraz wyciskają łzy w oczach nie tylko z pozytywnego wzruszenia, ale
jej słowa przede wszystkim są apoteozą życia, uczą jak całkowicie zanurzyć się
w chwili i nią delektować. Pisze o lękach i swoich „demonach”, ale również, a nawet
przede wszystkim, niesamowicie ciepło i wzruszająco pisze o zwykłych momentach
codziennego życia. Jej teksty powinny być czytane zamiast niektórych, ciężkich do
strawienia, poradników, bo pomimo czasami ciężkich tematów wprowadzają
człowieka w zachwyt! A jej opisy miejsc, do których podróżuje są tak cudownie
przedstawione, że od razu chciałoby się tam być i tak jak ona celebrować każdą
sekundę życia (kiedy na przykład pije cappuccino w Nicei, Rzymie czy Maladze,
to dosłownie czuję jej smak na swoim języku).
Na ostatniej stronie Roma Ligocka
pisze:
„Czy muszę martwić się przemijaniem,
kiedy wszystko we mnie domaga się radości życia?
Rozmyślałam przez ten cały czas
nad tym, że chciałabym zatrzymać przemijanie także i dla Ciebie, Czytelniku.
Odgrodzić Cię od niego, zatrzymać choćby tylko na chwilę. Na tyle, ile zajmie
Ci przeczytanie tej książki.”
Chyba taka zachęta od samej
autorki wystarczy? ;-)
Tę książkę znalazłam na Legimi,
dzięki darmowemu dostępowi przez bibliotekę miejską, i jak zawsze byłam
przeciwniczką elektronicznego czytania, tak dzisiaj nawet mi się to podobało
;-). Telefon mam zazwyczaj wszędzie przy sobie, więc wszędzie mogę go
wykorzystać do czytania, a przy tym nie
trzeba nosić ciężkich książek J.
A gdyby ktoś miał za dużo wolnego
czasu i potrzebował pomysłów na własny rozwój to polecam instagram Agnieszki
Maciąg i jej codzienne wpisy o przepracowywaniu różnych rzeczy w ciągu obecnych
12 dni (w związku z nowiem księżyca) – dziś jest dzień piąty. Zakończę jej
cytatem, który się sprawdza nie tylko w tych czasach…
„Nieważne jaki świat jest na
zewnątrz Ciebie, ważne – jaki jest w Tobie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz