jestem pierwszą kobietą ze swojego rodu mającą wolny wybór. by kształtować swoją przyszłość tak jak zechcę. mówić to co myślę kiedy mam ochotę. bez smagnięcia batem. jestem wdzięczna za setki pierwszych razów. do których moja matka i jej matka i jej matka nie miały prawa. co za zaszczyt.
być pierwszą kobietą w rodzinie poznającą smak swoich pragnień. nic dziwnego że jestem głodna tego życia. muszę się najeść za całe pokolenia brzuchów. babcie na pewno zanoszą się śmiechem. zbite w gromadkę wokół glinianego pieca w życiu po śmierci. sącząc mleczny masala chai z parujących szklanek. jak wspaniały musi być dla nich widok jednej z nich żyjącej tak odważnie.
rupi kaur
Dziś skończyłam naukę w Szkole
Trenerów Rozwoju Osobistego Studium Ekologicznej i Profilaktyki Zdrowia, w
cieniu koronawirusa, siedząc w osobnych ławkach (żeby zachować metr pomiędzy
sobą) i dezynfekując ręce płynem zrobionym własnoręcznie przez szkołę z alkoholu
z dodatkiem oleju kokosowego i rozgniecionych goździków, który był bardzo
przyjemny dla skóry. Ławki i krzesła też były dezynfekowane. Szkoła zamyka się
po tym weekendzie, zajęcia będą przeprowadzać zdalnie. Dyrektorzy wiedzą w czym
rzecz, bo do Chin często jeździli, mają tam wiele kontaktów, bazują na
Tradycyjnej Medycynie Chińskiej, uczą Naturoterapii, więc są wiarygodni. Ale co z tego, jeśli inne instytucje nie
wprowadzają żadnych obostrzeń? A komunikacja miejska? W Hong Kongu do tej pory
jest tylko 115 przypadków. A we Włoszech zamykają miasta na północy, żeby
uniknąć dalszego rozprzestrzeniania. Hong Kong wie jak się zabezpieczyć. Mój problem
w tym, że o ile afirmuję i wierzę w to, że mam dobrą odporność, to lubię też być
poinformowana, a kiedy czytam te informacje w mediach, to trochę mnie to
osłabia…. Na kursie włoskiego w zeszłym tygodniu znowu byłam tylko ja i jeszcze
jedna osoba, bo reszta się boi wirusa… Było cudownie, ale potem byłam zmęczona tym
dużym wysiłkiem intelektualnym ;-)
Tak czuję wewnętrznie, że teraz naprawdę
jest wzmożony czas na rozświetlanie siebie i swojej rodziny, twórcze
wizualizowanie, śpiewanie ochronnych mantr, a przede wszystkim wysypianie się!
Czas na zaufanie Sile Wyższej, oddanie jej swoich zmartwień, zmianę dystansu i
perspektywy, „włożenie tego lęku na niższą półkę” w mózgu, tak aby nie to było
najważniejsze…albo nałykanie się witaminy D w słoneczny dzień jak dzisiaj J. To niesamowite, jak
zmienia się energia i radość człowieka, kiedy świeci słońce! Ścięliśmy trawy,
lawendę, poprawiłam obcięcie hortensji, a w nagrodę wypiliśmy kawę w słońcu na tarasie (ja wraz z „energią do
kawy”, czyli masłem klarowanym z cynamonem, kardamonem i wanilią) podjadając
hiszpańskie i włoskie ciasteczka :)
Dzisiaj odczułam też wielką
wdzięczność za te 15 miesięcy zajęć i poznanie innych ludzi, którzy zdecydowali
się wejść na taką ścieżkę, jak ja. Wdzięczność za to, że daliśmy radę, za
wspólne śmiechy i wsparcie, za dzielenie się doświadczeniami. Za to, że chociaż
jeszcze trochę pracy przed nami, aby stać pewnie na nogach jako trener (choć
niektórzy już zaczęli!), dokończenie tych wszystkich mądrych książek, przejrzenie
jeszcze raz lub więcej notatek, ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie, to
cała ta wiedza niesamowicie nas wzbogaciła, zainspirowała i rozwinęła jako
człowiek. Nie wierzę, że dotrwałam do końca, bo w tym semestrze nie było łatwo.
To jest naprawdę niesamowite!!! Pamiętam jak kilka lat temu rozmawiałam ze
znajomą z Tai-chi, dyrektorką HR, która marzyła, żeby iść na te studia. Ja nawet
wtedy o tym nie śmiałam pomyśleć, było to dla mnie całkowicie nierealne, a tu
proszę – już koniec! Jeszcze tylko praca do napisania i obrona w maju. Te
comiesięczne zajęcia przywracały mi odpowiednią perspektywę, ładowały pozytywnie,
wyjaśniały różne życiowe problemy, z którymi borykają się ludzie. Szczególnie
bliska stała mi się terapia systemowa i zależności w rodzinie, która jest
podstawą wszystkiego.
Ale przecież nie trzeba iść do
żadnej szkoły (choć tę akurat gorąco polecam!), gdyż, jak wczoraj powiedziała
jedna z naszych profesorów i trenerów „Naszym
największym rozwojem jest dostrzeżenie samego siebie”.
Przesyłam nam wszystkim dużo
jasnego światła i uzdrawiającej energii!
Idę śpiewać mantry, a potem spać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz