Tak sobie myślę i mam wielką
nadzieję, że konkretna zmiana, która przyniesie normalność, nastąpi dopiero,
kiedy mądra młodzież mądrych rodziców osiągnie wiek wyborczy i wkroczy w
dorosłość, kiedy do urn przyjdzie całkiem inne pokolenie od swoich obecnych
dziadków. Ci, którzy są „przyszłością i kwiatem narodu”, którzy zwiedzili
trochę świata, mają wśród znajomych ludzi LGBT (a z tego, co słyszę od swoich
córek, to takich osób jest dość dużo), którzy są proaktywni, otwarci, kreatywni,
mądrzy i pełni pomysłów na życie. Tacy jak koleżanki i koledzy Natalii, których
miałam okazję poznać na jej 18-tce i na imprezie pomaturalnej, którą robiła w
tym tygodniu. Mam nadzieję, że tych sensownie myślących będzie w kolejnych
rocznikach coraz więcej i że to oni będą tą zmianą. Jestem dumna z moich
dziewczyn, że są tak bardzo zaangażowane w te wybory i żałuję, że Zuzia nie
może jeszcze głosować, bo jest świetnie zorientowana w partiach, opcjach,
kandydatach, itp. i „przeżywa” wszelkie nowe wiadomość na ten temat, a teraz
wyniki exit polls. Jak to powiedziała Agnieszka Maciąg – ludzkość musi swoje
przerobić i to jeszcze może trochę potrwać. Ale powoli, powoli…woda będzie
drążyć skałę, aż się doczekamy. A najlepiej gdyby to już było w drugiej turze!
Żaby grają swój bardzo głośny koncert,
komary kąsają, warzywka w ogródku rosną, koty śpią już drugą noc w nowym,
docelowym miejscu ;-), a ja cały weekend na nogach. Dzisiaj głosowanie z mamą,
potem kawa i pyszna pizza (wegańska!) w Tutti Santi, w międzyczasie trochę jogi, cat-sitting, pieczenie chlebka bezglutenowego, robienie pesto z liści marchewek
(a młode korzonki jakie przepyszne i chrupiące!) i prace ogrodowe. Obfitość
wielka w ogródku, pomidorów coraz więcej na krzakach, okra już się uśmiecha
kilkoma listkami, niedawno posadzone niebieskie fasolki również, cukinie
przyciągają wzrok swoimi pomarańczowymi kwiatami i cudnymi mini owocami, ogórki
rosną na potęgę, groszek cukrowy to już w ogóle olbrzym (a jaki smaczny duszony
w maśle klarowanym!), strączki bobu coraz większe, sałaty wspaniałe,
szczypiorek jeszcze lepszy, a czereśnie mięsiste i pyszne. Nie ma kiedy tego
przerabiać!
Wczoraj wyrwałam się do Trzebnicy
na spotkanie od serca (Heart talk) organizowanego przez Martę z mojej szkoły trenerów
w klimatycznym miejscu ArtKawiarni. Łącznie było sześć dziewczyn i
rozmawiałyśmy o szczęściu. Dobrze jest zatrzymać się i przypomnieć sobie, co
jest ważne. W tej upalnej pogodzie i nieznanym wcześniej miejscu, czułam się
trochę jak na wakacjach, a jeszcze ta piękna nowa droga S5! A w międzyczasie zakupy, cat-sitting i poszerzanie wiedzy z aromaterapii :). Czekam na urlop, żeby w końcu posiedzieć spokojnie w hamaku! Właśnie mi się przypomniało, że miałam przecież jeszcze odrobić zadanie z włoskiego na jutro! 😅
Zdjęcia wrzucę jutro, bo już
bardzo późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz