Zdaję sobie sprawę, że staję się monotematyczna
z tym ogrodem, ale tu przeżywam ucztę dla ducha i oczu równą zachwytom nad
sztuką we wszelkiej formie. Ładuję akumulatory, delektuję się ciszą i spokojem,
napawam kolorami roślin, obserwuję ptaki, podziwiam ozdobne trawy, które
pięknie szumią i falują. Jestem wdzięczna za każdą roślinę, za każde drzewo,
krzak i chwast ;-). Tak, oprócz tego, że pięknie kwitną, większość można jeść,
to jeszcze mogą z nich korzystać owady.
Dziś do obiadu znowu dodałam
liście żółtlicy i pieczarki, które wyrosły w trawie po obfitym deszczu.
Dołożyłam też magicznie mocno pachnącego lubczyku oraz bazylię. Warzywa, które
udusiłam wyszły przepysznie aromatyczne! Teraz już wiem, dlaczego jestem
wegetarianką – uwielbiam zieleninę w każdej postaci :D.
Tak mi chodzi po głowie ten tekst
„Mikromusic”, to chyba o mnie:
„Umiem godzić się ze
sobą
Trochę z ciałem trochę z głową
Wszystko mam
Godzę się na odpuszczanie
Wspólne w ciszy zasypianie
Wszystko mam
Zgodę mam na chaos wspólny
Na brak planu bardzo spójny
Wszystko mam
Godzę się na życie z Tobą
Wieczną pracę Syzyfową
Wszystko mam
Trochę z ciałem trochę z głową
Wszystko mam
Godzę się na odpuszczanie
Wspólne w ciszy zasypianie
Wszystko mam
Zgodę mam na chaos wspólny
Na brak planu bardzo spójny
Wszystko mam
Godzę się na życie z Tobą
Wieczną pracę Syzyfową
Wszystko mam
Nie prosiłam, a mam,
wszystko mam
Nie oczekując niczego - dostałam
Na krzywy ryj załapać się mogłam tylko ja
Nie prosząc - dostałam i wszystko mam
Nie oczekując niczego - dostałam
Na krzywy ryj załapać się mogłam tylko ja
Nie prosząc - dostałam i wszystko mam
Umiejętność odpuszczania
przebaczania i czekania
Wszystko mam
Umiem…”
przebaczania i czekania
Wszystko mam
Umiem…”
W poniedziałek rusza sprzedaż biletów na ich grudniowy koncert „Z dolnej
półki” na wszelkiej maści dziwnych instrumentach. Już się nie mogę doczekać.
Jutro też Janusz Radek będzie śpiewał Haśkę w Bydgoszczy, miałam jechać, ale…
za dużo ale. Dziś dopiero w miarę normalnie mówię, ciekawe, czy w nocy będzie
jeszcze gardło bolało, jutro dziewczyny wracają z wojaży bliższych i dalszych i
szkoda też by było urlopu…
A serce poruszył tekst Agnieszki z rana…. Sama i to też moja prawda! Mówcie mi „Nawiedzona”,
ale tam jest napisane, to co ja myślę i zawsze myślałam. Nie potrzebuję alkoholu, żeby się świetnie bawić; często wręcz ludzie się mnie pytają, co ja piłam, że jest mi tak radośnie. Dlaczego prawie wszyscy uważają, że zrelaksować można się tylko za pomocą alkoholu? Smutne to :/. oto, co pisałam tutaj rok temu: " w czwartek natomiast poszłam na kolację służbową z klientami Krishną, Kortikiem i Stephenem oraz kilkoma osobami z pracy. Znowu byłam w szoku, jak ludzie nie mogą się obyć bez wódki, nieważne, czy młodzi, czy starzy. Dobrze, że jestem dość "wiekowa" w tym towarzystwie, więc zbyt długo mnie nie namawiali do picia i nie musiałam się tłumaczyć. Przykre to. Nie smakuje mi alkohol i nie potrzebuję go, żeby się dobrze bawić. Coś co powinno być normą jest uważane za dziwne, a normą jest picie." W tym roku teraz też jest Krishna, w piątek była kolacja, ale wywinęłam się z niej, dzięki mojemu przeziębieniu ;-).
W domu remont, nowe ścianki już stoją, oczywiście wszystko się przedłuża i jak dziewczyny wrócą, to będą żyły na walizkach, ale co tam, to wielka lekcja cierpliwości, a potem sprzątania, a potem urządzania, czego już nie mogę się doczekać... ;-)
A to pyszny moment zatrzymania się :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz