Czas skończyć ten kulturalny
grudniowy maraton! J
Tylu wrażeń artystycznych, estetycznych, emocjonalnych, słuchowych i wzrokowych
nie miałam już dawno i to w takim intensywnym trybie. Jeszcze nie ochłonęłam po
jednym wydarzeniu (nie wspominając nawet o jego opisaniu), a tu już trzeba było
biec na następne! Szkoda trochę, że te wszystkie interesujące imprezy nie mogły
się odbyć na przykład jedna raz w miesiącu, na spokojnie, a nie wszystkie w
ciągu jednego tygodnia ;-).
Żałuję, że nie mogłam pisać na
gorąco, od razu po. Ale nie byłam w stanie zrobić tego fizycznie. Kiedyś też
trzeba spać ;-).
6.12.2019 Zaczęło się od niesamowitego
Preludium Słowiańskiego w wykonaniu Art Color Ballet, grupy wokalnej Strojonych
i bębniarzy Wataha Drums. Jak zwykle przy takich niezwykłych wykonaniach
zachwycam się pomysłowością i geniuszem ich reżysera/choreografa. Stworzyć coś
tak pięknego – to trzeba mieć nieziemską wyobraźnię! Podziwiałam też piękno i
wspaniałe, można rzec nadludzkie, możliwości ludzkiego ciała w tańcu. Artyści
poprowadzili widzów przez cały rok obrzędów i zwyczajów Słowian, nieodwołalnie
powiązanych z porami roku i walką dobrej i złej energii. Towarzyszyły temu
zapadające w serce i uszy mocne dźwięki starosłowiańskich pieśni.
7.12.2019 Znów wyszłam wcześniej
z zajęć mojej szkoły trenerów rozwoju osobistego, aby kibicować Natalii, która
brała udział w XXXXVII Nocnych Spotkaniach Muzyczno-Literackich. Przeżywałam
jej występ chyba bardziej niż ona sama, wysyłałam jej złote światło i
wizualizowałam. Występowała na końcu i swoją ekspresją „obudziła” mnie i chyba
też innych po dość „smętnych” wcześniejszych piosenkach. Publiczność wybierała
laureatów i Natalia zdobyła 3 miejsce J.
8.12.2019 W niedzielę Natalia zdobyła Grand Prix w innym konkursie, a mnie - dzięki
Gosi, udało się wziąć udział, bez zwalniania się z zajęć, w niezwykle
emocjonującym spotkaniu z Breslauerami – bohaterami drugiej części „Kamienic”.
Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie w wygodnych fotelach i miałyśmy bezpośredni
kontakt z gośćmi. Momentami trudno mi było powstrzymać łzy, i z panią siedzącą
obok razem pociągałyśmy nosami. Trudno było uwierzyć, że te osoby, których
fascynujące, ale w większości tragiczne historie czytałam w „Kamienicach”,
siedzą naprzeciwko, uśmiechają się, są bardzo serdeczne i przyjacielskie, i że
w ogóle przeżyli to wszystko. Opowiadali o powojennych powrotach do Wrocławia,
o szukaniu swoich dawnych domów, o trudnościach politycznych z tym związanych i
o wielu wzruszeniach. Po spotkaniu podeszłam do każdego z nich z prośbą o
podpis pod ich historią i bardzo żałowałam, że mój niemiecki nie jest tak dobry
jak angielski, bo mogłabym im o wiele więcej powiedzieć. Na szczęście dużo
więcej rozumiałam, a oni byli otwarci i rozmowni. Szczególnie miła była pisarka
pani Monika Taubitz, miałam wrażenie, że znamy się od stu lat. Moja dusza
musiała mieszkać w Breslau w tamtych czasach. No bo skąd takie przywiązanie i
emocje? Może to być też związane z pamięcią mojego rodu – moja prababcia, która
nazywała się tak jak ja przed ślubem, wyjechała z mężem do Niemiec za pracą na
początku 20-tego wieku i tam urodziła mojego dziadka. Zmarła dość młodo, bo w
wieku 39 lat, i może moją misją jest kontynuacja czegoś, czego ona nie zdążyła
skończyć?
10.12.2019 We wtorek natomiast,
na zaproszenie polonistki Zuzi, miałam przyjemność i wielką radość uczestniczyć
w przepięknym widowisku tanecznym o „Dziadku do orzechu” powiązanym z „Opowieścią
Wigilijną”. Scenografia była tak cudowna, że poczułam się jak w bajce i bardzo zapragnęłam,
żeby była biała śnieżna zima, a ja znowu małą dziewczynką oczekującą z wielkim
przejęciem tego wyjątkowego świątecznego czasu. Kostiumy artystów zapierały
dech w piersiach, a ich dopasowanie do scenerii było niesamowite i dawało
spektakularny wizualny efekt, jak również sceny baletowe. Muzyka Czajkowskiego
była w tym wszystkim najmniej ważna ;-).
11.12.2019 Długo wyczekiwany
koncert Mikromusic z dolnej półki był wart po stokroć szaleńczego biegu z
tramwaju i wpadnięcia na salę dosłownie w ostatnim momencie. Usiedliśmy i
zaczęła się magia. Magia fantastycznych dźwięków kosmicznych instrumentów z
dolnej półki, robionych własnoręcznie, czy odgrzebanych z przeszłości oraz
boskiego głosu Natalii Grosiak. Znane piosenki brzmiały znajomo, ale całkiem
inaczej w nowych niesamowitych aranżacjach. Ich koncerty to jest zawsze magia.
Magia dźwięku, świateł i atmosfery. Uczta dla zmysłów!
13.12.2019 No i ostatni wspaniały
koncert w tym miesiącu! Toruńska Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją K. Herdzina
grałą tak, że można było płynąć. Janusz Radek i inni artyści śpiewali
wyjątkowo, a powiewająca na widowni czarno-biała flaga Republiki sprawiała
wrażenie, że Grzegorz Ciechowski tam jest, z nami. Wisienką na torcie było koncertowe
spotkanie z Małgosią, Kasią i Beatą z FC Janusza oraz cudowny pobyt u Beaty i
Roba w ich przepięknej „oazie”, czyli niesamowicie przytulnym domu, niebiańsko
oświetlonym z okazji zbliżających się świąt. Był Christmas pudding i ciągnięcie „crackersów” i wspólny czas pełen
pysznego jedzenia i śmiechu J.
15.12.2019 Dzisiaj miał być
spokojny i domowy dzień. Zuzia od rana była w szkole i współorganizowała
kiermasz charytatywny. Nagle zadzwoniła, że będzie pokaz Zumby z Rafaello,
który mnie tam zawezwał ;-). Po Zumbie
był pokaz talentów, w tym Zuzi taniec i śpiew, miłe pogaduchy z paniami
nauczycielkami i mamą Zuzi koleżanki, i oczywiście wsparcie chorego Fabiana –
kolegi z ich szkoły. Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” jest
mi szczególnie bliska od czasu zrealizowania ostatniego życzenia taty, czyli
zbierania datków na ten cel podczas jego pogrzebu.
A teraz już tylko została praca i
przygotowanie do świąt…. W książce o wysokowrażliwych i nadwydajnych mentalnie
przeczytałam, że ich mózgi (czyli też mój!) potrzebują stymulacji, kiedy długo
nic się nie dzieje. To by dużo wyjaśniało ;). Na szczęście mam kota, który mnie
uspokaja i który właśnie teraz leży mi słodko na kolanach i co jakiś czas
nastawia cudny pyszczek do smyrania :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz