niedziela, 15 grudnia 2019


Czas skończyć ten kulturalny grudniowy maraton! J Tylu wrażeń artystycznych, estetycznych, emocjonalnych, słuchowych i wzrokowych nie miałam już dawno i to w takim intensywnym trybie. Jeszcze nie ochłonęłam po jednym wydarzeniu (nie wspominając nawet o jego opisaniu), a tu już trzeba było biec na następne! Szkoda trochę, że te wszystkie interesujące imprezy nie mogły się odbyć na przykład jedna raz w miesiącu, na spokojnie, a nie wszystkie w ciągu jednego tygodnia ;-).
Żałuję, że nie mogłam pisać na gorąco, od razu po. Ale nie byłam w stanie zrobić tego fizycznie. Kiedyś też trzeba spać ;-).

 6.12.2019 Zaczęło się od niesamowitego Preludium Słowiańskiego w wykonaniu Art Color Ballet, grupy wokalnej Strojonych i bębniarzy Wataha Drums. Jak zwykle przy takich niezwykłych wykonaniach zachwycam się pomysłowością i geniuszem ich reżysera/choreografa. Stworzyć coś tak pięknego – to trzeba mieć nieziemską wyobraźnię! Podziwiałam też piękno i wspaniałe, można rzec nadludzkie, możliwości ludzkiego ciała w tańcu. Artyści poprowadzili widzów przez cały rok obrzędów i zwyczajów Słowian, nieodwołalnie powiązanych z porami roku i walką dobrej i złej energii. Towarzyszyły temu zapadające w serce i uszy mocne dźwięki starosłowiańskich pieśni.


7.12.2019 Znów wyszłam wcześniej z zajęć mojej szkoły trenerów rozwoju osobistego, aby kibicować Natalii, która brała udział w XXXXVII Nocnych Spotkaniach Muzyczno-Literackich. Przeżywałam jej występ chyba bardziej niż ona sama, wysyłałam jej złote światło i wizualizowałam. Występowała na końcu i swoją ekspresją „obudziła” mnie i chyba też innych po dość „smętnych” wcześniejszych piosenkach. Publiczność wybierała laureatów i Natalia zdobyła 3 miejsce J.

8.12.2019 W niedzielę Natalia zdobyła Grand Prix w innym konkursie, a mnie - dzięki Gosi, udało się wziąć udział, bez zwalniania się z zajęć, w niezwykle emocjonującym spotkaniu z Breslauerami – bohaterami drugiej części „Kamienic”. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie w wygodnych fotelach i miałyśmy bezpośredni kontakt z gośćmi. Momentami trudno mi było powstrzymać łzy, i z panią siedzącą obok razem pociągałyśmy nosami. Trudno było uwierzyć, że te osoby, których fascynujące, ale w większości tragiczne historie czytałam w „Kamienicach”, siedzą naprzeciwko, uśmiechają się, są bardzo serdeczne i przyjacielskie, i że w ogóle przeżyli to wszystko. Opowiadali o powojennych powrotach do Wrocławia, o szukaniu swoich dawnych domów, o trudnościach politycznych z tym związanych i o wielu wzruszeniach. Po spotkaniu podeszłam do każdego z nich z prośbą o podpis pod ich historią i bardzo żałowałam, że mój niemiecki nie jest tak dobry jak angielski, bo mogłabym im o wiele więcej powiedzieć. Na szczęście dużo więcej rozumiałam, a oni byli otwarci i rozmowni. Szczególnie miła była pisarka pani Monika Taubitz, miałam wrażenie, że znamy się od stu lat. Moja dusza musiała mieszkać w Breslau w tamtych czasach. No bo skąd takie przywiązanie i emocje? Może to być też związane z pamięcią mojego rodu – moja prababcia, która nazywała się tak jak ja przed ślubem, wyjechała z mężem do Niemiec za pracą na początku 20-tego wieku i tam urodziła mojego dziadka. Zmarła dość młodo, bo w wieku 39 lat, i może moją misją jest kontynuacja czegoś, czego ona nie zdążyła skończyć?

10.12.2019 We wtorek natomiast, na zaproszenie polonistki Zuzi, miałam przyjemność i wielką radość uczestniczyć w przepięknym widowisku tanecznym o „Dziadku do orzechu” powiązanym z „Opowieścią Wigilijną”. Scenografia była tak cudowna, że poczułam się jak w bajce i bardzo zapragnęłam, żeby była biała śnieżna zima, a ja znowu małą dziewczynką oczekującą z wielkim przejęciem tego wyjątkowego świątecznego czasu. Kostiumy artystów zapierały dech w piersiach, a ich dopasowanie do scenerii było niesamowite i dawało spektakularny wizualny efekt, jak również sceny baletowe. Muzyka Czajkowskiego była w tym wszystkim najmniej ważna ;-).

11.12.2019 Długo wyczekiwany koncert Mikromusic z dolnej półki był wart po stokroć szaleńczego biegu z tramwaju i wpadnięcia na salę dosłownie w ostatnim momencie. Usiedliśmy i zaczęła się magia. Magia fantastycznych dźwięków kosmicznych instrumentów z dolnej półki, robionych własnoręcznie, czy odgrzebanych z przeszłości oraz boskiego głosu Natalii Grosiak. Znane piosenki brzmiały znajomo, ale całkiem inaczej w nowych niesamowitych aranżacjach. Ich koncerty to jest zawsze magia. Magia dźwięku, świateł i atmosfery. Uczta dla zmysłów!

13.12.2019 No i ostatni wspaniały koncert w tym miesiącu! Toruńska Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją K. Herdzina grałą tak, że można było płynąć. Janusz Radek i inni artyści śpiewali wyjątkowo, a powiewająca na widowni czarno-biała flaga Republiki sprawiała wrażenie, że Grzegorz Ciechowski tam jest, z nami. Wisienką na torcie było koncertowe spotkanie z Małgosią, Kasią i Beatą z FC Janusza oraz cudowny pobyt u Beaty i Roba w ich przepięknej „oazie”, czyli niesamowicie przytulnym domu, niebiańsko oświetlonym z okazji zbliżających się świąt. Był Christmas pudding i  ciągnięcie „crackersów” i wspólny czas pełen pysznego jedzenia i śmiechu J.

15.12.2019 Dzisiaj miał być spokojny i domowy dzień. Zuzia od rana była w szkole i współorganizowała kiermasz charytatywny. Nagle zadzwoniła, że będzie pokaz Zumby z Rafaello, który mnie tam zawezwał ;-).  Po Zumbie był pokaz talentów, w tym Zuzi taniec i śpiew, miłe pogaduchy z paniami nauczycielkami i mamą Zuzi koleżanki, i oczywiście wsparcie chorego Fabiana – kolegi z ich szkoły. Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” jest mi szczególnie bliska od czasu zrealizowania ostatniego życzenia taty, czyli zbierania datków na ten cel podczas jego pogrzebu.

A teraz już tylko została praca i przygotowanie do świąt…. W książce o wysokowrażliwych i nadwydajnych mentalnie przeczytałam, że ich mózgi (czyli też mój!) potrzebują stymulacji, kiedy długo nic się nie dzieje. To by dużo wyjaśniało ;). Na szczęście mam kota, który mnie uspokaja i który właśnie teraz leży mi słodko na kolanach i co jakiś czas nastawia cudny pyszczek do smyrania :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz