poniedziałek, 11 maja 2020


Obraz może zawierać: roślina, kwiat, drzewo, na zewnątrz i przyroda
Ale się ponura pogoda zrobiła! Rano tak cieplutko, rozłożyłam sobie matę w ogrodzie, żeby poćwiczyć; nie wstałam na 6-tą, choć budzik dzwonił, ale jakoś po weekendowych pracach w ogrodzie i garażu nie chciało mi się…. Szkoda, bo sama siebie sabotuję, był czas, kiedy ćwiczyłam wiele dni z rzędu o 6:00 i potem miałam niesamowitą energię cały dzień, nawet ani razu nie ziewnęłam! Natomiast jak wstanę po 6-tej, to potem śnią mi się bardzo dziwne sny, śpię czujnie, a jak wstanę to czuję się niewyspana. Ciężko też z pójściem spać wcześniej niż o 23:00, choć dzisiaj chyba mi się to uda dzięki deszczowej pogodzie ;-). Wszystko to pokrywa się z porami dnia i zegarem biologicznym według Ajurwedy i noblistów, którzy to udowodnili. Ta mądrość jest z nami od wieków, wystarczy z niej systematycznie korzystać i słowo systematycznie jest kluczem do wszystkiego. Kiedyś przeczytałam, że samodyscyplina jest wyrazem najwyższej miłości do siebie. Coś w tym jest…

I jak już dzisiaj byłam na tej trawie i miałam zacząć, to najpierw położył się koło mnie kot, a potem przybiegły dziewczyny, że jeden maluszek wyszedł z ukrycia i trzeba przyprowadzić Kitty. Kiedy to zrobiłyśmy, to Kitty zajęła się spokojnie jedzeniem, a maluszek nieporadnie próbował „iść” do niej, ale wyglądało to jakby płynął, tzn. czołgał się i ślizgał biedny po gładkiej podłodze… Nie wiedziałyśmy, czy go dać z powrotem do rodzeństwa, czy go możemy dotknąć (ale przecież Kitty zna nasz zapach!), czy co robić. Kiedy na chwilę odpoczął od tego czołgania, zaczęłam go wołać i nagle jak wyrwał do mnie! Suma summarum został w końcu nakarmiony przez mamusię i w zasadzie do tej pory jest karmiony,  bo prawie ciągle piszczy, jak mamusia odejdzie J. Wspina się na ścianki legowiska i chciałby wyjść! Pozostałe małe siedzą nadal w ukryciu, wyciągają główki, ale mniej piszczą i w związku z tym stwierdziłyśmy, że ten chyba jest taki najmniejszy i może troszkę niedożywiony, i może ona go specjalnie odłączyła, bo może nie mógł się wśród tamtych dostać do cyca ;-). Jest prześliczny, wygląda jak mały diabełek tasmański, taka słodka miniaturka kocinka ;-). Ciekawe, kiedy wyjdą jego bracia i siostry J. Emocji co nie miara!!!

Praca złożona w środę, wprawdzie w ostatniej chwili zmieniałam drukowanie na jednostronne i zmieniła się przez to numeracja, której niestety nie zmieniłam już w spisie treści, bo już musiałam wychodzić… No nic, Nobel to nie jest, więc może ujdzie ;-).

Mniszek w sobotę zerwany (już nowy rozkwitł) i suszy się na herbatę, warzywniak wyplewiony, lawenda przesadzona (ta, która wyrosła sobie sama, tam gdzie mało miejsca, kartony w garażu uporządkowane – czeka mnie jeszcze spisanie „ton” starych książek dla antykwariatu – może weźmie, oby! Bo jak nie, to nie wiem, co z nimi zrobię, nie umiem ich wyrzucić!!! Nowe oddam do fundacji „Zaczytani.pl” – zbierają dla szpitali i tym podobnym miejsc. Przeglądam te stare książki i mimowolnie wracam do przeszłości, m.in. do mojej młodości…. Męczy mnie to trochę, nie chcę żyć w przeszłości, odkładam je, ale niektóre znowu biorę i szukam miejsca na zatłoczonych już półkach. Jak się rozstać z częścią siebie, którą się zostawiło w tych książkach? Ubrania na szczęście udało się oddać na szczytny cel – można wybrać fundację, wybrałam Ekostraż, kurier przyjeżdża po kartony za darmo – polecam „Ubraniadooddania.pl”. O ironio losu, w mieszkaniu dwa razy mniejszym mieściło nam się dwa razy więcej rzeczy niż w domu ;-).

Błogosławię ten czas i fakt, że nie muszę jeździć codziennie do miasta, bo tyle rzeczy udaje mi zrobić. Oczywiście wiele czasu też „zmarnowałam”, no ale to chyba było spowodowane reakcją na tę całą sytuację z wirusem. Nie chcę wracać do biura!!! Tzn. mogę, ale na maximum jeden-dwa dni w tygodniu. Mam wielką nadzieję, że ten czas przyniesie również dobre rzeczy, że wielu ludzi się przebudzi do świadomego życia, że będzie lepiej… Wiem też, po wizycie w centrum handlowym ujrzeniu tłumów w sklepach, że wielu ludzi w ogóle się nie zmieni…. Jest we mnie też dwoistość, bardzo cenię sobie bycie w domu, bez ludzi z zewnątrz, gapienie się na rośliny, ptaki, słońce i księżyc (chyba trochę zdziczałam;-), ale z drugiej strony mam takie przebłyski, taką wielką „chcicę”, żeby się spotkać z ludźmi, iść do rynku, do fajnych knajpek, zjeść coś wspólnie, zrobić większą imprezę, potańczyć, pośmiać się…. Chyba już za długo tego siedzenia tylko z trzema tymi samymi osobami  ;-)
Image

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz